Zatopione cuda z mazurskiego jeziora

Wspaniałe ozdoby i wysokiej jakości broń odkryto w Czaszkowie nad niewielkim jeziorem Nidajno (gmina Piecki, woj. warmińsko-mazurskie).

Aplikacja pasa z Czaszkowa z przedstawieniem ryby. Fot. Jarosław Strobin

Naukowcy mogli przebadać to unikatowe w Polsce stanowisko archeologiczne dzięki informacjom, które przekazał Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie pragnący zachować anonimowość znalazca kilku metalowych okuć.

Grupa badaczy, którą kierowali dr Tomasz Nowakiewicz z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego i Aleksandra Rzeszotarska-Nowakiewicz z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, przybyła do Czaszkowa we wrześniu ubiegłego roku.

Aplikacja pasa ze wzorem geometrycznym. Fot. Jarosław Strobin

W wykopaliskach uczestniczyli studenci IAUW oraz poszukiwacze skupieni wokół portalu http://www.poszukiwanieskarbow.com i dawnego pogotowia archeologicznego OODA. Dzięki ich udziałowi możliwe było niezwykle dokładne przeszukanie okolicy. Łącznie odkryto ponad sto zabytków, z czego najmniejsze znalezione fragmenty ozdób mają po 2-3 mm.

– Z poszukiwaczami współpracujemy od lat, a jednym z efektów tej współpracy jest ochrona stanowisk archeologicznych przed możliwymi do przewidzenia skutkami działalności złodziei. W praktyce polega to na zlokalizowaniu i zarejestrowaniu maksymalnej liczby zabytków z humusu – opowiada Archeowieściom dr Nowakiewicz.

Większość zabytków to militaria. Badacze znaleźli groty włóczni, a także noże oraz fragmenty mieczy i kolczug. Część broni była celowo zniszczona. W niektórych przypadkach zachowały się też pozostałości wykonanych z dębiny pochew mieczy i drzewc włóczni.

Jeden ze znalezionych grotów. Fot. Mateusz Osiadacz

Nie jest to jednak byle jaka broń. Okazało się, że groty włóczni mają ślady brązowych i srebrnych inkrustacji. Badania rentgenowskie wykazały zaś, że wśród znalezionych ostrzy co najmniej jedno jest wykonane przez wielokrotne skuwanie warstw żelaza o różnej twardości. Takie miecze były bardziej wytrzymałe, ale jednocześnie dużo droższe.

Do tego dochodzą piękne aplikacje pasa ze złoconego srebra o wysokiej jakości kruszcu.

Te wspaniałe przedmioty najwyraźniej pochodzą z terenów cesarstwa wschodniorzymskiego (Bizancjum). – Świadczy o tym jakość wykonania i zastosowane techniki warsztatowe – tłumaczy Aleksandra Rzeszotarska-Nowakiewicz.

Ozdoba pasa z przedstawieniem lwa. Fot. Jarosław Strobin

Choć zabytki znajdowano w ziemi, to nikt ich nigdy nie zakopał. Leżały bowiem w osadach dennych osuszonej w XIX w. zatoki jeziora Nidajno. A to oznacza, że wszystkie te drogie i ekskluzywne przedmioty wrzucono do wody. Kto, kiedy i po co to uczynił? Na te pytania badacze szukają teraz odpowiedzi.

– Na podstawie stylistyki ozdób wiek znaleziska można ostrożnie szacować na połowę I tysiąclecia naszej ery – mówi Aleksandra Rzeszotarska-Nowakiewicz.

Fragment kolczugi. Fot. Mateusz Osiadacz

Zakłada się, ze wówczas na tych terenach żył bałtyjski lud określany przez starożytnych i średniowiecznych autorów mianem Galindów. Jednak w oparciu o dotychczasowe wyniki badań nie da się stwierdzić, czy to im zawdzięczamy wrzucenie tych kosztownych wyrobów do jeziora. – Trudno rozstrzygnąć, czy byli to lokalni mieszkańcy czy też przyjezdni. Znalezisko nie ma analogii na terenach na wschód od Jutlandii – mówi dr. Nowakiewicz.

W Danii i południowej Szwecji odkryto już ponad 20 miejsc, w których do wody wrzucano broń pokonanych wrogów jako ofiarę dla bogów. Do najsłynniejszych należy duńskie Illerup, gdzie znaleziono kilkanaście tysięcy przedmiotów z pierwszej połowy pierwszego tysiąclecia. Nie ma jednak na razie podstaw, by zakładać, że w przypadku znaleziska z Czaszkowa mamy do czynienia z podobnym zwyczajem. Część znalezisk nosi ślady ognia, co może wskazywać, że należały do spalonych na stosie zmarłych.

Trudno też na razie powiedzieć, czy znalezione przedmioty trafiły do jeziora w wyniku jednego zdarzenia, czy też wrzucano je przez dłuższy czas.

Odpowiedzi na przynajmniej część pytań powinny dostarczyć dalsze analizy pozyskanych zabytków oraz kolejne sezony prac wykopaliskowych.

Przeprowadzenie badań były możliwe dzięki pomocy finansowej gminy Piecki, miasta Mrągowo i firmy Invest Warmia-Mazury sp. z o.o. oraz wsparciu logistycznemu, którego udzieliło Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie.

~ - autor: Wojciech Pastuszka w dniu 22.04.2011.

Komentarzy 36 to “Zatopione cuda z mazurskiego jeziora”

  1. Przy wariancie takim jak w ponizszym przykladzie (od 8-ej minuty) pozostalyby szczatki ludzkie wskazujace na bitwe?
    Raczej nie ma mozliwosci uwzglednienia takiej ewentualnosci?

  2. Ciekawe, że racjonalnie myślący czytelnicy (a także badacze) przede wszystkim szukają takich racjonalnych wyjaśnień jak bitwa.
    Wbrew temu co twierdzą badacze istnieje w Polsce przynajmniej jedno, podobne stanowisko, z późniejszego nieco okresu – to Ostrów Lednicki (choć znalazły by się i inne). Racjonalnie myślący badacze interpretują setki znalezionych tam na dnie jeziora elementów uzbrojenia jako efekt wielkiej bitwy, która rozegrała się na lednickim moście, w której czescy wojownicy Brzetysława próbowali zniszczyć polański gród, broniony rzekomo przez garnizon Skandynawów.
    Szkoda tylko, że o takiej walnej rozprawie nie informują nas żadne źródła.
    Szkoda też, że elementom uzbrojenia znajdowanym w jeziorze lednickim nie towarzyszą szczątki ludzkie.
    Szkoda, że jedyna znaleziona tam kolczuga była starannie zwinięta.
    I pytanie: czy racjonalnie jest sądzić, że ludzie, którzy nigdy nie mieli szans zapoznać się z ideałami oświecenia mogli być racjonalni?

    • Majac do czynienie z komputerami (a jako milosnikowi linuksa temat jest Ci bliski) nauczylem sie sprawdzac rozne ewentualnosci, ktore mogly dac w efekcie okreslona awarie.
      Spytalem sie, czy wyklucza sie mozliwosc znalezienia sie takich artefaktow na dnie w wyniku bitwy, lub (to dodaje teraz) nawet przeprawiania sie przez kruchy lód.
      Z tego co czytam w beletrystyce, osobnik ubrany idacy pod wode w wyniku nasiakania ubrania i ewentualnej wagi pancerza, o ile pozwala mu na to stan zdrowia i starcza opanowania, stara sie sciagnac z siebie obciazajace elementy.
      Rowniez dla okolicznej ludnosci miejsce zatoniecia bogato wyposazonego oddzialu jest atrakcyjne i sadze, ze sporo osob mogloby spedzic duzo czasu macajac bosakami dno w poszukiwaniu bogato wyposazonych zwlok i wiekszych elementow wyposazenia i uzbrojenia.

    • Jest jeszcze jeden argument osłabiający twierdzenia o bitwie na Ostrowie Lednickiem, a mianowicie brak grotów strzał.

      • Nie można zapominać o pozostałych znaleziskach – chyba, że wojownicy wpadali do wody razem z ceramiką, sierpami i drewnianymi czerpakami.

      • A dodajmy, że groty strzał to ta kategoria uzbrojenia, która masowo znajdowana jest na grodziskach, które noszą ślady oblegania. Rejestrując położenie takich grotów (bardzo często wbitych w wały) można określić kierunek z którego prowadzono ostrzał.
        @krzysztof
        Określenie „racjonalny” to generalnie raczej komplement ;)
        Wysuwać należy różne hipotezy. Z Ostrowem Lednickim było tak, że na początku poszła tylko hipoteza militarna, a o „nieracjonalnej” mówi się dopiero od jakiegoś czasu…
        Ale jeśli chodzi o to znalezisko – to rewelacja. Jakieś takie późnowędrówkowe sądząc po zabytkach. Ciekaw jestem tych mieczy.

    • Znamy ideały oświecenia ale to najgłupsza epoka, pudrowane nosy i peruki to chyba nie dowód racjonalizmu tej epoki?
      To epoka narodzin zbrodni.

  3. Co za wspaniałe znalezisko!
    @ Oczywiście, należy się powstrzymywać od tłumaczenia takich zjawisk na nasz rozum i patrzenia przez nasz pryzmat. Nie można zakładać tylko jednej interpretacji, jak to jest teraz robione :)
    Strefa magiczno-kulturowa całkowicie nie jest brana pod uwagę, co jest ogromną stratą.

    Ostrów to nie jedyny przykład. W Polsce, Niemczech, Skandynawii, a nawet Rosji, jest mnóstwo stanowisk, gdzie spod wody wydobywane są wyjątkowe zabytki. Mnie interesuje najbardziej okres wczesnego średniowiecza, ale zdarza się, że w sąsiedztwie występują przedmioty z wcześniejszych okresów. Żółte, Nętno, Ostrowite, Bobięcino, Steklin, Trzynik, Tissø, Islandsbro, Chortyca Görke – to tylko wierzchołek góry lodowej. Wkrótce bronić będę pracę dyplomową poruszającą zagadnienie militariów wydobywanych spod wody :)

    • Sladowa pozostaloscia (byc moze) takich praktyk jest obecne chyba na calym swiecie wrzucanie monet do rozmaitych fontann i innych zbiornikow wodnych.
      Natomiast warto chyba dolozyc staran, zeby oddzielic zdazrenia losowe od celowych darow wotywnych czy innych kultowych.

    • Z Ostrowitym bym zachował powściągliwość. Z wody wydobyto tam jedynie późnośredniowieczny puginał, grawerowaną brązową misę i inne drobiazgi. Poza tym to dość późny zespół osadniczy (http://gunthera.wordpress.com/tag/ostrowite/).
      Żółte i Nętno wyglądają interesująco…

  4. Oj, literówka: „magiczno-kultowa” naturalnie :)

  5. Zdecydowanie. Istnieje kilka kryteriów, na podstawie których można próbować rozróżnić te wydarzenia.

  6. @gunther
    Dwa groty broni drzewcowej oraz dwa żeleźce toporów z jeziora Ostrowite już wliczają się w rachunki broni wydobytej spod wody.

  7. Nie znam. Tego chyba nie publikowano?
    A. Janowski po badaniach z 1995-6 datował zespół na 2 poł. XII – XIII/XIV wiek. Starsza faza mostu wychodzi na ok. 1160. Mamy nieco danych by przesuwać chronologię zespołu osadniczego na 2 poł. XI wieku. Koniec należny wiązać z XIV wiekiem i lokacją wsi na prawie chełmińskim.
    W tym kontekście należałoby sobie zadać pytanie o okoliczności zaistnienia zwyczajów wotywnych w tak późnym okresie.

  8. Znaleziska są wspominane w artykule W. Chudziaka, R. Kazmierczaka, J. Niegowskiego., T. Ważnego w Przeglądzie Archeologicznym 2009, s. 107.

    Należy pamiętać, że był to czas niepokoju i napięć – nowa wiara nie była jeszcze mocno zakorzeniona. Może to przejaw tradycyjnego działania, które tak szybko nie zanika.

    O ile pamiętam to Moszyński opisywał zwyczaj rzucania topora w wir wodny, aby pozbyć się złego/niebezpieczeństwa. Wspominał także o całym szeregu zachowań związanych z wodą. Kiedy pisał swoje dzieło chrześcijaństwo miało się przecież całkiem nieźle.

    • To chyba nie są takie jednoznaczne te sprawy. Jedną z ulubionych opowieści biblijnych średniowiecza była ta o Elizeuszu z 2 Księgi Królewskiej 6,5 o tym jak prorok w cudowny sposób odzyskał siekierę, która wpadła do wody jednej z osób trzebiących las. Popularna była także w Polsce, skoro przedstawiono ją na kielichu z Trzemeszna. W średniowiecznej mentalności opowieść ta stała się legendą i podlegała rozmaitym mutacjom. Cud uratowania żelaznego narzędzia z wody przypisywano więc Salomonowi, św. Bernardowi czy Grzegorzowi Wielkiemu (por. Le Goff)
      Dlaczego ludzie w średniowieczu tak lubili tę historię? W warunkach notorycznego braku żelaza była im szczególnie bliska. To w końcu była epoka w której metal, a zwłaszcza żelazo było bardzo cenne. Jeszcze w XVII wieku lustracje dworów mogły pominąć lub zdawkowo opisać obraz wiszący na ścianie, ale z dokładnością aptekarską wymieniały żelazne zamki, zawiasy, łańcuchy, kłódki, nawet te zepsute. Bo one miały po prostu dużą wartość.

  9. Witam, znalezisko rzeczywiście ciekawe, szczególnie że o takich rytuałach (bo jak sądzę najbardziej prawdopodobny jest kontekst nie militarny lecz kultowy, religijny) w słowiańskiej części Europy jakoś nie słychać. Mówię o tak dużym nagromadzeniu celowo wrzuconych bogatych darów wotywnych. Ale wracając jeszcze na moment do poprzednich informacji ( o kolejnej rekonstrukcji) czy może ktoś z forumowiczów posiada jakieś informacje lub wie gdzie szukać , na temat grodziska w Proboszczewicach (okolice Płocka) – świetnie zachowane wysokie na kilka (6-8 metrów, tak na oko) wały, bagienko i rzeczka chroniące od jednej strony, zapewne pozostałość po większej całości, niestety majdan zarośnięty krzakami w stopniu uniemożliwiającym jakąkolwiek ocenę wielkości. Całość usytuowana wśród pól uprawnych sprawia wrażenie jakiegoś wielkiego wzgórza. A może to wzgórze o niezwykle regularnym kształcie? byłbym wdzięczny za jakieś info w tym temacie.

  10. >>szczególnie że o takich rytuałach (bo jak sądzę najbardziej prawdopodobny jest kontekst nie militarny lecz kultowy, religijny) w słowiańskiej części Europy jakoś nie słychać.

    no i też opisywane powyżej znalezisko nie dotyczy bynajmniej „słowiańskiej części Europy” ;-)

  11. Fakt, zastosowałem skrót myślowy. W okresie gdy deponowano omawiany skarb Słowian jeszcze w tej części Europie nie było.

  12. >>W okresie gdy deponowano omawiany skarb Słowian jeszcze w tej części Europie nie było.

    nie o to chodzi. Nie było tam Słowian również we wczesnym średniowieczu, pojawili się tam w najlepszym wypadku jako osadnicy na ziemiach Zakonu Krzyżackiego, a reszta Słowian przyjechała po 1945 roku ;-)

  13. z powyższym zgadzają się również autochtoniści ;-)

  14. @guther
    Mnie osobiście przekonują modele zaprezentowane przez Woźnego w publikacji: Symbolika woda w pradziejach Polski. Zarówno woda (zbiorniki i cieki wodne), jaki przedmioty w niej odnajdywane (zwłaszcza z metalu, ostre), łączą się z konkretnymi warstwami symbolicznymi.
    Historia Elizeusza – w porządku. Ale należy zauważyć, że rzucanie w wir topora ma całkowicie inny wydźwięk – przedmiot jest bezpowrotnie tracony. Jaką biblijną opowieścią można wytłumaczyć np. rzucanie do jezior podków skradzionych koni, co miało spowolnić złodzieja, rzucaniu monet i drobnych przedmiotów przy mostach, aby wykupić sobie bezpieczne przejście, tudzież nie ratowanie tonącego, który i tak był stracony, na rzecz tego, co mieszka w jeziorze.

  15. A dlaczego nie założyć taki scenariusz?
    Jest grupa uzbrojona, w sytuacji takiej, ze jak znajdą przy nich broń, to zostaną oni zamordowani. Wróg się zbliża. Więc wrzucają co niepożądane do wody. Mają nadzieję, że wróg ich skontroluje i puści, i oni wydobędą ukryte przedmioty. Niestety, wróg poznaje się na grupie i ją morduje lub uprowadza a przedmioty zostają w wodzie.

    Wszystkim czytelnikom bloga i autorowi składamy życzenia Spokojnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego.

    • Powtórzę jeszcze raz. Część broni jest celowo zniszczona. Takie zachowanie jest częste w rytuałach, składaniu ofiar.

      • Tylko czy po półtora tysiąca lat można z całą 100% pewnością stwierdzić celowe uszkodzenie broni?
        Ponadto broń sama niszczeje w czasie walk i jeśli to była grupa uciekająca dłuższy czas przed prześladowcami to mogła mieć już uszkodzoną broń w poprzednich potyczkach, a nie miała możliwości zdobyć broń w lepszym stanie.

  16. Ubawiła mnie setnie ta holyłudzka wizja :)

  17. Miecz lub grot zniszczony w walce zdecydowanie nie przyjmie fantazyjnie powyginanej formy.
    Nie wiem, jak dokładnie wyglądają militaria wydobyte z jeziora Nidajno, ale jeśli noszą ślady rytualnego niszczenia to być może podobnie: http://www.zamek-sandomierz.pl/images/wyd/krak/06.jpg
    Proszę starać się nie postrzegać w tym wypadku wszystkiego przez pryzmat własnej kultury.

Dodaj komentarz