Włoski uczony: muzeum ukrywa prawdziwy wiek Wilczycy Kapitolińskiej

W artykule umieszczonym na pierwszej stronie włoskiej „La Repubblica” profesor etruskologii Adriano La Regina zasugerował, że Muzeum Kapitolińskie nie chce ujawnić wyników badań wykazujących, że słynna brązowa rzeźba wilczycy jest o ponad tysiąc lat młodsza, niż podaje muzeum.

Rzeźba nawiązuje do mitu o założeniu Rzymu, w którym porzuconych bliźniaków Romulusa i Remusa uratowała i wychowała wilczyca. Na podstawie powierzchownych analogii będącą symbolem Rzymu rzeźbę przypisywano dotąd etruskiej szkole rzeźbiarskiej z Wejów (Veii). Widoczne pod nią figurki Romulusa i Remusa pochodzą z XV wieku i są prawdopodobnie dziełem Antonia del Pollaiolo.

Wedle muzeum rzeźba powstała w pierwszych dekadach V wieku p.n.e. Jednak włoska konserwator Anna Maria Carruba, która przez lata badała słynny zabytek, uważa, że wilczycę zrobiono dopiero w średniowieczu.

Jej zdaniem świadczy o tym zastosowana technika oraz badania radiowęglowe gliny i innych substancji znalezionych w zakamarkach rzeźby, które wskazały na VII-VIII w.

Według La Reginy podobne wyniki przyniosły badania przeprowadzone przez muzeum, których ogłoszenie jest wstrzymywane od roku.

Dyrektor muzeum Claudio Parisi Presicce zapewnia, że instytucja nie ukrywa rezultatów badań. – Wyniki nie są jeszcze ostateczne – powiedział agencji ANSA. Zapewnił, że wyniki datowania radiowęglowego powinny być znane jeszcze w tym roku.

Publikacja wyników i tak najpewniej nie zakończy sporu. Zabrudzenia mogą bowiem być dużo młodsze, jak i dużo starsze, od samej rzeźby.

Na podstawie The Star/AP.

Najnowsze informacje o starożytnym Rzymie

~ - autor: Wojciech Pastuszka w dniu 14.07.2008.

Komentarzy 10 to “Włoski uczony: muzeum ukrywa prawdziwy wiek Wilczycy Kapitolińskiej”

  1. Zaczynajac czytac ten artykul, bylem przekonany, ze przeczytam potwierdzenie postarzenia wilczycy, o jej etruskim pochodzeniu i dorobieniu przez rzymian, romulusa i remusa do pierwowzoru. Spotkalem sie z czyms takim wczesniej, ale sredniowieczna podrobka zupelnie mnie zaskoczyla!! :)

  2. Mnie to jakoś by nie zdziwiło. Styl dziwnie przypomina mi choćby antaby w odrzwiach kaplicy pałacowej w Akwizgranie.
    Ale sprawa rzeczywiście jest dyskusyjna i chyba póki co nierozwiązywalna…

  3. @seba: „ale sredniowieczna podrobka zupelnie mnie zaskoczyla”
    Przecież to nie podróbka. To oryginalny wyrób. Nawet zakładając, że ze średniowieczu zapożyczono technikę czy metodę ozdabiania itp. nie oznacza podróbki. Poróbka to rzecz wytworzona z zamiarem podrobienia czegoś wcześniejszego czy podobnego. To, że ludzie ocenili średniowieczą rzeźbę na starszą niż w rzeczywistości jest nie stanowi ona podróbki, tylko świadczy o powierzchowności oceny. Nie twórca podrobił rzeźbę, tylko my się pieprznęliśmy w ocenie. Ale nasza omyłka nie może stawiać twórcy w złym świetle. Unikałbym więc słowa podróbka jako mającego wyraźnie pejoratywne zabarwienie. Jeśli już, to użyłbym słowa „naśladownictwo”, bo ono nie przypisuje twórcy zamiaru wprowadzenia kogokolwiek w błąd.

  4. @Shr – dobra, dobra juz sie nie tak rozpisuj , przejezycznie i tyle :D

  5. W ogóle w średniowieczu (w sensie okresu historycznego) nie istniało pojęcie „podróbki” czy „kopii” w odniesieniu do dzieł artystycznych. Ba! w pewnym sensie wręcz uważano, że „kopia” (w sensie dzisiejszym) ma wszelakie szansebyc lepsza niż „oryginał”, bo artysta ma szanse uniknąć błędów czy usterek artysty-poprzednika. Stąd wysyp dzieł opartych na jednym motywie, jak na przykład Madonny czy piety i nikt nie rościł sobie praw intelektualnych czy „lepszości” jego dzieła. Pierwsze zaczątki praw dotyczących dzieł łaczą się z drukiem i bynajmniej nie miały ochrony „nie wolno drukować dzieła” ile raczej „nie wolno podrabiać mojego wydania”, tak jak nie wolno podrabiać podpisu malarza. Innymi słowy miało to spowodować, że dzieła miały być zawsze tym za co się podają, co w średniowieczu nie było taką oczywistością.

  6. Masz rację !
    Pojęcie: praw intelektualnych, praw autorskich, patentu czy licencji jest wymysłem stosunkowo niedawnym związanym z potrzebą czasów w których: sztuka, wynalazki itp. liczone są nie w setkach, ani nawet w tysiącach a w milionach. Ma to na celu uporządkowanie całości i … wyciągnięcie z tego tyle kasy ile się da :(
    Dlatego ja nawet podziwiam tego średniowiecznego artystę, bo zrobił jedną taką pracę i włożył w to całe serce.

  7. Czyli taki średniowieczny Całun Turyński? Ciekawa notka, pozdrawiam i zapraszam do odwiedzin.

  8. No to jak jest w końcu? Shr stwierdził, że rzeźba nie jest kopią, a źle datowanym oryginłem. Seba niby przyznał rację, ale z ostenatcyjnym lekceważeniem, a dalej znowu rozważania na temat praw autorskich…

  9. O ile wiem, to w średniowieczu artyści raczej nie podpisywali rzeźb czy obrazów, niekiedy nawet dawali sygnaturę AMDG (= ad maiorem Dei gloriam). Autorstwo dzieła (poza literaturą) to pomysł późniejszy.

  10. @Cyprian Vaxo – z tym podpisywaniem dzieł w średniowieczu to nie jest takie proste. Bywało, że nie tylko podpisywali się, ale nawet zamieszali swoje autoportrety. Na takich Drzwiach Płockich alias Nowogrodzkich, artysta odlewnik o imieniu Riquinus zamieścił swoją podobiznę. W Wiedniu, w katedrze św. Szczepana swoją podobiznę zamieścił autor słynnej ambony Anton Pilgram. Przykłady można by mnożyć. Wbrew pozorom znamy imiona wielu średniowiecznych artystów. Niektórzy, jak rodzina Parlerów czy Henryk Brunsberg byli na prawdę znani…

Dodaj komentarz