Dowód na starożytne dzieciobójstwo
Analizy kości niemowlaków znalezionych prawie 100 lat temu na terenie rzymskiej willi w Brytanii wzmacniają dowody na to, że w starożytności niechciane dzieci często zabijano zaraz po urodzeniu.
W 1921 r. na terenie willi z I-IV w. n.e. w Hambelden (hrabstwo Buckinghamshire) odkryto pochowane szczątki 97 niemowląt. Oprócz nich znaleziono też kości trojga dzieci i trzech osób dorosłych. Już wtedy naukowcy założyli, że mają do czynienia z ofiarami dzieciobójstwa. Były to bowiem największe cmentarzysko zmarłych niemowląt z tego okresu, jakie odkryto.
Dawne założenia badaczy warto jednak sprawdzać nowoczesnymi metodami. Dlatego Brytyjczycy Simon Mays i Jill Eyers postanowili przeanalizować ponownie szczątki z Hambelden.
Jedynym sposobem uprawdopodobnienia, czy mamy do czynienia z dzieciobójstwem jest ustalenie wieku niemowlęcia w chwili śmierci. Nowo narodzone dzieci zabijano bowiem zazwyczaj przez uduszenie, a takiej przyczyny śmierci w żaden sposób nie da się ustalić w oparciu o kości.
W oparciu o kości naukowcy potrafią za to z dość sporą dokładnością ocenić wiek niemowlęcia od zapłodnienia. Jeśli w badanej grupie zdecydowanie przeważają dzieci mające w momencie śmierci 38-40 tygodni, to najpewniej główną przyczyną zgonów jest właśnie dzieciobójstwo. Najczęściej dochodzi bowiem do niego zaraz po urodzeniu, które przypada około 40 tygodni od zapłodnienia. Gdy mamy do czynienia z pochówkami małych dzieci zmarłych z przyczyn naturalnych, wiek jest rozłożony zdecydowanie bardziej równomiernie.
Mays i Eyers oceniali wiek na podstawie rozmiarów kości długich 33 niemowląt z Hambelden (tylko tyle się zachowało) z zastosowaniem kilku metod, w tym statystyki bayesowkiej.
Okazało się, że każda zastosowana metoda dawała, ogromną przewagę niemowląt w wieku 38-40 tygodni od zapłodnienia. Według najostrożniejszej metody w takim wieku zmarło ponad 50 proc. dzieci. W innych metodach wynik przekraczał nawet 70 proc.
Jak wskazują naukowcy, bardzo podobne wyniki uzyskano swego czasu podczas badań szczątków prawie setki niemowląt z Aszkelonu w Izraelu. Znaleziono je w rynsztoku biegnącym pod domem publicznym z epoki rzymskiej i uznano za dowód dzieciobójstwa. Inne wyniki dają za to analizy niemowląt ze średniowiecznego cmentarzyska w Wharram Percy w Anglii. Tam wiek jest rozłożony bardziej równomiernie, co wskazuje na naturalne przyczyny zgonów.
Hambelden staje się więc mocnym dowodem na powszechność dzieciobójstwa w starożytności. „Obecne badania, wraz z wcześniejszymi pracami nad niemowlętami w wieku okołoporodowym z innych stanowisk w Brytanii z okresu rzymskiego, sugerują, że dzieciobójstwo mogło być regularnie stosowane w Brytanii, gdy była częścią Cesarstwa Rzymskiego” – stwierdzili badacze w swoim artykule, który został zaakceptowany do publikacji w Journal of Archaeological Science. Wyniki badań nie oznaczają oczywiście, że wszystkie znalezione niemowlęta zamordowano. Jednak ofiar dzieciobójstwa było na tyle dużo, że wpłynęły one znacząco na statystykę wieku zgonów.
Mays i Eyers piszą jednak, że wyniki ich badań nie powinny być zaskoczeniem. Już w latach 70. XX wieku stwierdzono na podstawie różnych źródeł, że dzieciobójstwo występowało w blisko 80 proc. z 393 społeczeństw, które zbadano pod tym kątem.
Podobne wyniki jak w Hembelden i Aszkelonie uzyskano też np. podczas badań niemowląt z prehistorycznych stanowisk Lepenski Vir w i Vlasac w Serbii. Naukowcy analizujący tamte szczątki opowiedzieli się jednak przeciwko dzieciobójstwu, gdyż w ich ocenie charakter pochówków wskazywał na troskę społeczności.
Cytowani przez Discovery News Gwen Hunnicutt i Gary LaFree z USA, którzy badali współczesne przypadki dzieciobójstwa wskazują, że jedną z głównych przyczyn takiego postępowania jest skrajna bieda. W niektórych przypadkach zabójstwo niemowlęcia jest nawet traktowane jako akt łaski, ochronienie przed życiem pełnym cierpienia i niedostatku. W przeszłości w grę wchodziła jednak nie tylko bieda. Wiele danych wskazuje na to, że często ofiarami dzieciobójstwa padały dzieci z widocznymi wadami oraz nie tej płci, której oczekiwali rodzice.
„Chociaż większość współczesnych społeczeństw uznaje dzieciobójstwo za odrażające, nie było ono czymś rzadkim w przeszłości” – napisali Mays i Eyers w ostatnim zdaniu swojego artykułu.
Mays, S., & Eyers, J. (2011). Perinatal infant death at the Roman villa site at Hambleden, Buckinghamshire, England Journal of Archaeological Science DOI: 10.1016/j.jas.2011.04.002
.
Wydawało mi się, że o zabijaniu niechcianych dzieci w starożytności (np. w Sparcie) wiadomo było już wcześniej…
Zabijanie niechcianych dzieci w kulturze rzymskiej (a tutaj mowa o rzymskiej willi) jest zjawiskiem doskonale znanym ze źródeł pisanych. Jak się dziecka samemu zabijać nie chciało i nie miało „chętnego” do tego niewolnika, zawsze można je było wywalić na śmietnik.
Przyczyną wcale nie musiała być bieda, wady wrodzone, ale niekorzystna płeć (głównie żeńska).
ba a obecnie jest inaczej?
Czy te źródła są wiarygodne? Trudno mi sobie wyobrazić matkę, która po porodzie godzi się na śmierć dziecka, bo nie ta płeć lub cokolwiek. Więc albo ówczesne matki nie miały nic do gadania, albo te źródła dotyczą jakiegoś marginesu zwyrodnialców a nie powszechnej praktyki.
P.
Znaczy się masz płytką wyobraźnię, albo za mało w swoim życiu widziałeś – zapewniam Cię że matka może zabić swoje dziecko bez zmrużenia okiem i to nawet nie w trakcie zaburzeń tuż po porodowych ale i w kilka dni później. Polecam lekturę publikacji z zakresu kryminologii i medycyny sądowej.
Podałeś przykład marginalny, patologii. Nie jest to dowód w sprawie takich praktyk w Rzymie.
ja nie dowodzę – dowody padły w tekście, ja tylko odwołuje się do współczesności, które jest nie mniej okrutna.
Szczerze mówiąc nigdy się tym problemem nie zajmowałem specjalnie. Ale zachowały się nawet listy z epoki, w których tatuś „na delegacji” przekazuje wyrazy miłości żonie i zaleca, aby gdyby urodziło się nie to co zaplanowali pozbyła się potomstwa. Jak gdzieś znajdę źródła to podrzucę, ale teraz nie bardzo mam czas…
A wiele tych listów ewentualnie im podobnych przekazów? Może nauka opiera się na kilku zachowanych źródłach, które są wyjątkami a nie regułą? Czy tak bardzo różnimy się od starożytnych? Czy aktualni tatusiowie napisali by taki list? Nie wierzę w tą powszechność mordowania dzieci.
P.
Już w kilku miejscach w ostatnich latach czytałem, że dla starożytnych niemowlę jeszcze nie było w zasadzie człowiekiem. I chyba jeszcze do dość młodych dzieci (w sensie paroletnich) rodzice nie za bardzo się przywiązywali. Dzieci rodziło się bowiem dużo a ich umieralność była bardzo wysoka, więc takie podejście było sposobem obrony przed przeżywaniem zbyt wielu utrat dziecka. Żebym tylko pamiętał, gdzie to czytałem (i czy dobrze zapamiętałem).
swego czasu niezapomniany Philip K, Dick był napisał opowiadanie „przedludzie” – jak widać nie tyle antycypował (bo obecnie ustawodawstwo niektórych krajów zmierza w tym kierunku) co opisywał antyczną rzeczywistość.
Jakie były przyczyny zabijania niemowlaków, poza „nieodpowiednią” płcią … takie same jak dziś. Wygodnictwo, brak zahamowań moralnych, niekiedy (często?) nieprawomyślne pochodzenie – uduszony niemowlak nie wyrastał na kopię sąsiada lub niewolnika…
W przypadku domów publicznych przyczyna uśmiercania dzieci jest oczywista.
W latach osiemdziesiątych w pewnym małym szpitalu wylądowała młoda kobieta na oddziale chirurgii z podejrzeniem guza. Poza bólami z okolic brzusznych nie miała innych objawów. Sam brzuch też nie był specjalnie wielki.
.
Albo pod wpływem leków, albo samoistnie doszło w nocy w toalecie do porodu- tak cichego, że nikt z personelu tego nie słyszał.
Dziecko (może raczej przedwcześnie wydobyty płód) został wepchnięty przez nią do sedesu (ciało było kompletnie zdeformowane siłą) i usiłowała je spuścić.
.
Nie dala rady, a ponieważ sama krwawiła wkrótce straciła przytomność. Znaleziono ją leżącą na posadzce po jakimś czasie i odratowano.
.
Plotki były różne, a to że nie była świadoma swoich czynów (ograniczona zdolność rozpoznawania ich), a to że zaplanowała wszystko, a to że pomagały jej osoby trzecie.
.
Jak to sie skończyło- nie wiem. Zastanawia natomiast bierność białego personelu i to zarówno średniego, jak i wyższego, który nie rozpoznał ciąży i nie skierował jej na właściwy oddział, oraz nie objął należytą diagnostyką i opieką.
.
To wszystko działo się pod koniec XX wieku, nie dziwmy się więc, ze kiedyś takie rzeczy też się zdażały. Potencjalne dzieci mogły przecież pochodzić z gwałtu, lub prawa „pierwszej nocy” (może akurat nie w tym konkretnym przypadku).
@glaude
Wyobrażam sobie opisaną sytuację tak. Mały szpital + lata ’80 = prymitywne możliwości diagnostyczne plus konowały lekarskie i mamy efekt. USG i spółka to są całkiem nowe wynalazki w naszych szpitalach. Kiedyś (podaję jako przykład lata ’70) było problemem urodzenie bliźniaków. Nie potrafiono często przewidzieć, że poród jeszcze trwa, mimo że jedno dziecko już wyskoczyło.
Ale to znowu marginalny przykład. A w tym wątku rozchodzi się o przyzwolenie powszechne, normalkę, luzik etc. Nie o patologię.
Nie neguję tego co napisałeś. Ja jednak w tych latach doszukiwałbym się innego mechanizmu: brak łapówki, zeby się dziewczyną zająć, albo duża łapówka, zeby przymknąć oko na z góry zaplanowany proceder.
.
Poza tym, żeby mówić (pisać) o „normalce” musielibyśmy znać dokładne statystyki- a tych nikt wtedy nie prowadził. Nie znamy więc tak naprawdę skali zjawiska. Do tego ta „normalka” obyczjowa zmienia się co pokolenie obecnie.
W tamtych czasach (komuna) każdą sprawę tuszowano- obecnie wiedziałaby o czymś takim cała Polska i nikt w to zamieszany nie byłby anonimowy: poczynając od personelu, a kończąc na mieszkańcach misjcowości, z której niewiasta pochodziła.
.
Przypomniał mi się jeszcze prazypadek zwykłego robola po zawodówce, który szprychą od junaka (już w latach dziewięćdziesiątych) dokonywał aborcji pod Łodzią. „Huck” wie ile dziewczyn uśmiercił albo okaleczył, zanim zrozpaczona jedna z matek zgłosiła to na policję okaleczenie córki.