Skarb ze Staffordshire (Ogley Hay) niechętnie ujawnia swoje sekrety

Ogromny zbiór wspaniałych anglosaskich ozdób, który niecałe dwa lata temu odkrył poszukiwacz skarbów Terry Herbert, stał się dla badaczy ogromną łamigłówką. Jest to bowiem nie tylko niezwykle bogaty, ale też niezwykle dziwny skarb.

Garść zabytków. widać m.in. złote jelce i głowice mieczy, jak się wydaje końcówkę nosa z hełmu przedstawiającą zapewne koński łeb, pogięty złoty krzyż, element identyfikowany jako osłona policzka z hełmu oraz pasek z biblijną inskrypcją. Zdjęcia na licencji Creative Commons. Autor: David Rowan, Birmingham Museum and Art Gallery

Naukowcy, którzy badają ten wspaniały zbiór anglosaskich wyrobów ze złota i srebra, zaprezentowali w ostatnim „Antiquity” swoje dotychczasowe ustalenia. Nie starali się nawet ukryć, że znalezisko jest dość tajemnicze i niezwykle trudne do interpretacji.

Badacze ujawnili, że skarb krył się w polu w miejscowości Ogley Hay. Przez długi czas podawali jedynie nazwę hrabstwa, by nie ułatwiać zadania rabusiom zabytków. Jednak po parokrotnym sprawdzeniu miejsca mają pewność, że już niczego nie można tam znaleźć. Zresztą sami też poza skarbem nic nie znaleźli. Okazało się bowiem, że w pobliżu nie ma żadnego cmentarzyska ani osady. W końcu VII wieku, kiedy prawdopodobnie skarb trafił do ziemi, okolica była najwyraźniej porośnięta lasem, choć miejsce, w którym odkryto skarb mogło być polanką. Jak wskazują badacze było to idealne miejsce dla rabusiów, którzy mogli czatować na podróżnych wędrujących biegnąca tędy drogą zbudowaną jeszcze przez Rzymian. Skarb był na szczycie niskiego grzbietu, a więc miejscu stosunkowo łatwym do zapamiętania.

Archeolodzy podejrzewają, że skarb zakopano w dziurze, która z czasem została zaorana, w wyniku czego jego elementy były rozrzucone na terenie o powierzchni 90 m kw. Uszkodzenia charakterystyczne dla orki nosiło jednak niewiele przedmiotów, co oznacza, że skarb znalazł się na powierzchni ziemi na krótko przed odkryciem. Być może nawet podczas ostatniego orania pola, które miało miejsce 8 miesięcy przed wizytą uzbrojonego w wykrywacz metalu Herberta.

Niezwykle specyficzny zbiór militariów

Skarb tworzy aż 3490 zabytków – od zachowanych w całości jubilerskich wyrobów po skrawki metalu tak małe, że nie da się określić ich pochodzenia. Początkowo podawano liczbę około 1300 przedmiotów, ale podczas czyszczenia w laboratorium okazało się, że wiele wydobytych grudek ziemi zawierało po kilka bardzo małych zabytków. Liczba składników skarbu stała się więc ogromna, ale są to bardzo mikre zabytki – aż 45 proc. przedmiotów waży mniej niż 1 g. Ogółem masa złota wyniosła prawie 5,1 kg, a srebra ponad 1,4 kg, co jak na anglosaskie znaleziska jest niespotykanie dużą ilością. Słynne kosztowności z Sutton Hoo ważyły marne 1,66 kg.

W skarbie dominują przedmioty pochodzenia wojskowego. Mnóstwo jest ozdób z rękojeści mieczy i dużych noży bojowych zwanych saksami (np. 92 ozdoby głowic mieczy bądź ich fragmenty, z czego 73 są ze złota, 14 ze srebra i 5 z miedzi, 73 pierścienie zdobiące trzon rękojeści i 141 płytek zdobiących jelce). Do tego dochodzi trochę elementów pochodzących najpewniej z hełmu. Aż 60 proc. wagi skarbu badacze uznali za związane z militariami. 28 proc. nie zdołali na razie zidentyfikować, a reszta fragmentów jest za mała, by w ogóle klasyfikować.

W skarbie nie ma ani jednej monety i są tylko dwa przedmioty (sprzączki), które można przypisać kobietom. Nie zidentyfikowano też na razie żadnych elementów strojów. Tymczasem zazwyczaj spośród kosztowności z tego okresu badacze najczęściej znajdują kobiece ozdoby.

Z części skarbu, która może być pochodzenia cywilnego wątpliwości nie budzi jedynie identyfikacja dwóch chrześcijańskich krzyży. Elementem trzeciego krzyża jest być może złoty pasek z biblijnym cytatem “Podnieś się, o Panie, i niech się rozproszą nieprzyjaciele Twoi; a ci, którzy Cię nienawidzą, niechaj uciekną przed Tobą”. Badacze wskazują jednak, że cytat ten doskonale pasuje do przedmiotu związanego z bitwą.

Ozdoba rękojeści miecza bądź dużego noża. Zdjęcia na licencji Creative Commons. Daniel Buxton, Birmingham Museum and Art Gallery

Skarb można więc uznać za wojskowy, ale to ani trochę nie pomaga w rozwiązaniu zagadki. Nie ma w nim bowiem w ogóle broni. Wszystko, co badacze znaleźli, to dodawane do broni ozdoby. Nie natrafili natomiast na żadne ostrze.

Taki specyficzny i niespotykany skład znaleziska z Ogley Hay oznacza zdaniem badaczy, że nie mamy tu do czynienia ze zwykłym skarbem, czyli zbiorem drogich przedmiotów mającym na celu gromadzenia bogactwa (tezauryzacja). Nasuwa się za to dość oczywista hipoteza, że jest to łup zebrany z jakiegoś pola bitwy. Niestety, istnieją dwa bardzo mocne argumenty, które jej przeczą.

Po pierwsze przedmioty pochodzą z bardzo różnych okresów. Najstarsze powstały prawdopodobnie w połowie VI w. Najmłodsze można zaś datować nawet na początek VIII w. Mało prawdopodobne, by tak zróżnicowane chronologicznie wyroby znalazły się na polu bitwy. Po drugie w skarbie brakuje bardzo wielu związanych z militariami kosztowności, które na takim pobojowisku powinny być w znacznych ilościach. I tak naukowcy nie znaleźli żadnych ozdób włóczni, pancerzy, pochew i pasów. Jest tylko jeden przedmiot, który mógł zdobić tarczę, a fragmentów pochodzących najpewniej z hełmów jest zastanawiająco mało. Poza tym pokonani wojownicy mieliby zwykłą biżuterię i monety.

Obrabowana sala pamięci?

Wiele przedmiotów jest mocno zniszczonych obróbką na zimno, dotyczy to szczególnie wyrobów ze srebra. Zdaniem badaczy nie wygląda jednak na to, że mamy do czynienia z celową próbą zniszczenia (np. o charakterze wotywnym). Wiele przedmiotów robiło wrażenie tak zgniecionych, by zmieściły się w jakiejś niewielkiej przestrzeni.

Niektóre ozdoby głowic mieczy noszą ślady mocnego starcia, co wskazuje na ich dość długie używanie (badacze wspominają o okresie 40 lat). Inne są w dużo lepszym stanie. Niektóre przedmioty (np. jeden z krzyży datowany ostrożnie na około 680 rok) wyglądają na tyle dobrze, że najpewniej wykonano je na krótko przed zakopaniem.

Kilku autorów zaprezentowało również swoje hipotezy dotyczące skarbu. Najczęściej przewija się wątek jakiejś podobnej do muzeum królewskiej sali pamięci albo rytualnego depozytu w pogańskim sanktuarium, które zostało złupione. Rabusie zabrali jedynie złoto i srebro pozostawiając stare już ostrza. Zdobycz trafiła następnie w ręce złotnika, który wykorzystywał ją jako źródło surowca. Taka teza miałaby tłumaczyć dziwny skład skarbu, zniszczenie wielu jego elementów oraz ogromną ilość drobnych skrawków.

Pojawiło się też porównanie do ofiar składanych w Jutlandii i południowej Szwecji w I połowie I tysiąclecia n.e. Jednak tam znajdowano całą broń, a w Ogley Hay mamy tylko wyselekcjonowane ozdoby.

Znalezisko z Ogley Hay kompletnie nie pasuje do znajdywanych dotąd skarbów. Jest całkowitym wyjątkiem. Z tego powodu naukowcom jest bardzo trudno wyjaśnić okoliczności powstania i przeznaczenie tego zbioru kosztowności. Badacze podkreślają, że skarb pokazał, jak słabo wciąż są znane społeczne, kulturowe i ekonomiczne realia, w których kształtowały się wydarzenia w tej części Anglii w VII i VIII w.

Wygląda więc na to, że skarb ze Staffordshire (Ogley Hay) nie zdradzi nam swojej historii. Może za to zdradzić bardzo wiele o kunszcie wczesnośredniowiecznych jubilerów. By zmusić zabytki do zeznań naukowcy zastosują najnowocześniejsze urządzenia. Należy więc spodziewać się w przyszłości wysypu szczegółowych artykułów o wczesnośredniowiecznej biżuterii z Brytanii.

Dotychczasowe badania ujawniły np. ciekawą informację o wspomnianym już złotym pasku z inskrypcją. Otóż ma on prawdopodobnie taką samą inskrypcję także po drugiej stronie (wymaga ona jeszcze oczyszczenia, więc badacze nie są pewni, czy to dokładnie ten sam cytat). Jednak litery tego drugiego tekstu nie są wypełnione zdobniczą pastą zwaną niello. Nie jest on też tak dobrze wykonany. Oznacza to, że prawdopodobnie rzemieślnik wykonał na odwrotnej stronie napis próbny, by np. sprawdzić, czy zmieści się z całym cytatem na pasku. Ta „próbna” strona była niewidoczna, gdy pasek był przymocowany do innego przedmiotu.

Na podstawie:

Kevin Leahy, Roger Bland, Della Hooke, Alex Jones & Elisabeth Okasha (2011) The Staffordshire (Ogley Hay) hoard: recovery of a treasure. Antiquity Volume: 85 Number: 327 Page: 202–220

Leslie Webster, Christopher Sparey-Green, Patrick Perin, Catherine Hills (2011) The Staffordshire (Ogley Hay) hoard: problems of interpretation. Antiquity, Volume: 85 Number: 327 Page: 220–229

Minigaleria zdjęć

Jednym z ciekawszych elementów badań skarbu jest to, że naukowcy publikują zdjęcia przedmiotów w dostępnym dla wszystkich serwisie fotograficznym Flickr. Liczą, że ułatwi to współpracę nad badaniem skarbu. A przy okazji każdy z nas może nasycić oczy tymi średniowiecznymi cudeńkami.

~ - autor: Wojciech Pastuszka w dniu 27.04.2011.

Komentarzy 26 to “Skarb ze Staffordshire (Ogley Hay) niechętnie ujawnia swoje sekrety”

  1. Odnosnie ewentualnowci pochodzenia z rabowania cial na polu bitwy – Sadze, ze byloby mozliwe takie jak opisano pomieszanie elementow z trzech stuleci w przypadku jakiegos „pospolitego ruszenia”, gdy pokojowi mieszkancy zbroja sie w pamitkowa bron po dziadach i wyruszja z nia na wyznaczone miejsce zbiorki.
    Sklad skarbu moze byc wynikiem tego, ze najpierw przeczesano zwloki zabierajac latwe do zrabowania elementy – monety, ozdoby – a pozostale sa efektem dokladnego, pracochlonnego (odlupywanie i wydlubywanie elementow majacych wartosc) szczególowego kontrolowania zwlok i terenu bitwy.
    A moze jest to jakis okup czy jego czesc, zbierany wsrod ludnosci , ktora juz siegala do wszelkich rezerw, po raz kolejny sie oplacajac.
    Przypomnialy mi sie wzmianki o jakims historycznym najezdzie, gdzie okupant dostal nawet zlocenia zeskrobywane z obrazow, rzezb i elementow architektonicznych.

    • A dlaczego brakuje elementów z tarcz, pancerzy, pasów, włóczni. Poza tym miecz i saks jest równie łatwy do zrabowania, co monety i ozdoby.

      • W przypadku „pospolitego ruszenia” ozdobny miecz przechowywany „po dziadku” wiszacy na scianie jest bardziej prawdopodobny niz jego kompletne uzbrojenie.
        Nie wiem, czy rownie latwo i szybko jest wydlubac ozdoby z miecza, co odciac sakiewke czy ozdobna broszke. W skarbie nie znaleziono broni, tylko jej ozdoby.
        Czy jakies zdarznie z historii okolicy pasuje do powyzszego?

        • W przypadku pospolitego ruszenia, to przede wszystkim ozdobny miecz jest mało prawdopodobny. Włócznie, tanie saksy, domowe topory, byle jakie tarcze, pałki, łuki, proce – tak się zbroili co, co nie stawali na co dzień do walki. Ozdobnej broni nie miał raczej byle kto.

          Po co wydłubywać ozdoby z miecza na polu bitwy? Nie lepiej wziąć go po prostu ze sobą? Tym bardziej, że całość jest więcej warta.

          Nie podano żadnego zdarzenia, które można wiązać z tym skarbem.

          • Moje luzne domysly odnosnie „pospolitego rusznia” dotycza nie tyle zbrojonych pospiesznie chlopow, ile drobnych ziemian, ktorych przodkowie wojowali, a przechowywana bron byla symbolem statusu.
            Naturalnie nie podpieram tego znajmoscia realiow miejsca czy okresu, a jedynie wyszukiwalem analogie z polska drobna szlachta, stajaca do boju czesto z bardzo zabytkowa, a raczej przestarzałą, bronia.
            Odnosnie wydlubywania ozdob – mozna wydlubywac z uszkodzonej broni,zamiast wozic niepotrzebnie uszkodzone ostrza (do tego same ozdoby sa latwiejsze do przewiezienia i podzialu), no i znowu tak hipotetycznie zakladam pozostawinie (lub odłączenie sie) na pobojowisku niewielkiej grupy w celu dokladnego wyeksploatowania pozostalosci.
            Naturalnie nie upieram sie przy tym, tylko zastanawiam sie nad jednym z wielu mozliwych scenariuszy, podobnie jak okupem.

  2. To i ja popuszczę wodze fantazji.
    Sądzę, że skarb mógł zostać zdeponowany przez rabusiów grobów.
    Niewielka ilość uzbrojenia ochronnego raczej to potwierdza – w obrządku anglo-saskim uzbrojenie ochronne niemal nie było używane (choć w niektórych regionach zdarzają się tarcze, hełmy zaś to kompletny wyjątek – Sutton Hoo).
    Groby wyposażano za to w miecze i saksy.
    Duże, złote krzyże wykonane z cienkiej blachy, jako aplikacje paradnego stroju też znane są z grobów okresu merowińskiego zarówno z Anglii, jak i kontynentu (http://de.wikipedia.org/wiki/Goldblattkreuz). Ostatnio dwa krzyże tego typu znaleziono w anglosaskim grobie komorowym z Prittlewell.
    Rabusie mogli obrobić jakieś elitarne cmentarzysko (lub cmentarzyska) w rodzaju Sutton Hoo, Prittlewell, czy Spong Hill, co tłumaczyłoby zgromadzenie przedmiotów z różnych okresów. Pominięto przedmioty z brązu i szkła (luksusowe naczynia) oraz usunięto części żelazne. Liczył się tylko kruszec, pozyskano więc ozdoby paradnego hełmu nawiązującego do hełmów Vendel/Sutton Hoo, aplikacje ubioru, tarczy oraz oprawę broni białej. Być może pozyskane zapinki i okucia pasów nadawały się jeszcze do użytku. Oprawę broni trzeba zaś było przerobić, bo być może ktoś mógł to rozpoznać. W każdym razie łup trafił w ręce jubilera (lub to jubiler był rabusiem), który w pewnym momencie postanowił go zdeponować.
    Rabowanie grobów w tym okresie znane jest właściwie z całej barbarzyńskiej Europy i podejrzewa się, że niekiedy miało zrytualizowany charakter. W tym przypadku chodziłoby raczej o łupy jednak.
    Pomysł równie dobry co ten z królewską hallą lub pogańską świątynią (w której nie wiem co robiłyby złote krzyże i chrześcijańskie napisy).
    @krzysztofsf
    Dlaczego nie bitwa i „pospolite ruszenie”?
    Anglo-saskie armie opierały się na pospolitym ruszeniu wszystkich zobowiązanych do walki wolnych. Z tym, ze te elementy pochodzą z broni najwyższej klasy. To było paradne uzbrojenie najwyższych elit. Poziom monarszy lub niewiele niżej.

    • Informacja, że rzadko chowali z uzbrojeniem ochronnym rzeczywiście czyni taką tezę prawdopodobną. Tylko dlaczego nie ma biżuterii i w zasadzie żadnych przedmiotów kobiecych? Może dlatego Brytyjczycy nie wzięli pod uwagę rabowania grobów?

      • Bo to byly groby na pobojowisku ;)

        A powazniej, moze w jakiejs kulturze byla segregacja plciowa i wojownikow chowano osobno w swoictych „alejach zasluzonych” ?

    • „Pospolite ruszenie” jako źródlo broni rozniacej sie wiekiem o 300 lat chyba nie musi byc juz brane pod uwage (przy wariancie bitewnym). Chyba taka luksusowa bron nie starzala sie „technicznie” w tym czasie i roznice dotyczyly najwyzej stylu zdobien czy niuansow w ksztalcie ostrza?
      Tyle, ze wyciagniecie ze zbrojowni równoczesnie wszystkich egzemplarzy drogiej broni wymagaloby duzej bogatej druzyny, mogacej z niej korzystac w bitwie. Wojownikom spoza rodu raczej by jej nie wydawano.

      Zakladajac, ze pojedynczy posiadacz luksusowego miecza raczej dsyponowal spora druzyna, to wielkosc bitwy dajacej taki lup bylaby taka, ze nie uszlaby uwagi kronikarzy.

      Moze ktos spenetrowal zbiornik wodny do ktorego wrzucano wota znoszone po roznych bitwach? lepiej mi to pasuje niz jakies „muzeum” .
      Ograniczenie do najkosztowniejszych elementow wylupywanych z mieczy itp. wydaje mi sie bardzo logiczne – typowa logistyka.
      Skarb wazy 5 kilo. Pojedynczy miecz okolo 2 kilo. Dziesiec mieczy daloby juz 25 kilo zamiast 5-u do dzwigania.
      To tak, jakby sie dziwiono dlaczego zlodziej obrazow wycina je z kosztownych przeciez ram.

  3. @Wojciech Pastuszka
    Gdyby włam odbył się do ograniczonej liczby grobów (dosłownie kilku), za to bogato wyposażonych i przypadkiem męskich (tego typu groby zwykle łączy się z władcami anglo-saskich królestw), a jeszcze do tego przedmioty zostałyby wyselekcjonowane, to efekt mógł być właśnie taki.
    Zresztą tych ozdób w męskich grobach i tak specjalnie wiele nie było. Podstawę wyposażenia stanowiła broń, naczynia (z brązu, szkła, niekiedy srebrne i oczywiście drewniane, a także rogi z okuciami) oraz inne elementy (instrumenty muzyczne, noże, pionki do gier, grzebienie, instrumenty higieny – głównie szczypczyki i nożyczki). Spodziewać się można ewentualnie sprzączek czy zapinek.
    W VII wieku elitarne pochówki kobiet są stosunkowo rzadkie. Uważa się, że o ile w VI wieku kobiety były, jak to pisze Arnold „vehicles for dispaying the status of their husbands”, to później faceci przestali do tej ostentacji potrzebować kobiet.
    To luźno rzucony pomysł. Należałoby teraz porównać dokładny inwentarz skarbu z inwentarzami znanych grobów elitarnych z uzbrojeniem z Wysp. Sprawdzić ile w nich było tych ozdób (Goldblattkreuze to też biżuteria).

    • To luźno rzucony pomysł.

      Ale bardzo sensowny.

      • Sprzączka jest:
        Complete buckle and plate
        Niektóre z okuć może wiążą się z ubiorem.
        Trzeba by zrobić zestawienie głowic i jelców, by policzyć ile egzemplarzy mieczy wchodzi w rachubę. W pojedynczym grobie zwykle 1 do maksimum 3 mieczy mogło się znaleźć.
        Może autorzy publikacji już to zrobili, ale ja dostęp do tego numeru będę miał dopiero za pół roku.

        • Dane dotyczące głowic mieczy i innych ozdób rękojeści zacytowałem powyżej :). Wspomniałem też, że są dwie sprzączki :)

          • ehhh… bo ja tak z doskoku…
            Tak na prawdę to siedzę przy kompie, żeby pracować (kilka referatów konferencyjnych szykuję), a zamiast się zmobilizować to sobie po archeowiesciach łażę…

    • Konkretna wypowiedz fachowca ze wskazaniem na mozliwosci weryfikacji zasadnosci hipotezy.

      Podoba mi sie.

  4. Teoria o rabowaniu grobów brzmi mi sensownie. Dorzucę własne dwa elementy układanki:

    – Siekane złoto to efekt oskrobywania obiektów, z których ozdoby nie dały się łatwo zdjąć w całości.

    – Nie brał całych obiektów, bo rabuś był sam (ew. w małej grupie) i musiał się liczyć z możliwością niesienia zdobyczy. W skarbie są 92 ozdoby mieczy, gdyby brał całą broń, to te miecze ważyłyby pewnie ponad 100 kg. W dodatku taką masę mieczy dramatycznie trudno byłoby ukryć, podczas gdy 5 kg złota w kawałkach można nieść w tobołku w sposób nie rzucający się w oczy (czy to władzy, czy komuś, kto zechciałby obrabować złodzieja).

  5. Mam jeszcze jeden pomysł, może ktoś fachowy go oceni.

    Otóż można na pewno dokonać analizy mechanoskopijnej drobnych fragmencików złota ze znaleziska. Złoto jest tak trwałe chemicznie, że nawet po tysiącu lat jego powierzchnia nie powinna być istotnie naruszona. Można więc na nich odkryć mikroskopijne, indywidualne ślady narzędzi, którymi je kawałkowano. (Dzisiaj stosuje się tę metodę w kryminalistyce do identyfikacji narzędzi przestępstw, broni na podstawie wystrzelonych pocisków, itp.)

    Analiza pojedynczego fragmentu wykaże indywidualne cechy małego fragmentu ostrza narzędzia, którym je odcięto od całości. Przy wielkiej liczbie fragmentów, zapewne odcinanych tylko kilkoma nożami, można będzie rekonstruować dłuższe fragmenty ich ostrzy, trochę tak, jak się rekonstruuje profile używane w dendrochronologii:

    1~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~ 2
    3 ~~~~~~~~~~~~~~

    Tutaj fragment 3 ma po kawałku tożsamym z fragmentami 1 i 2, które zatem pochodzą z tego samego narzędzia, choć nie mają wspólnych części.

    Ostateczie, powinna się dać oszacować liczba użytych do kawałkowania narzędzi. Zastnawiam się, jak takiej informacji można by użyć do weryfikacji hipotez odnoszących się do genezy skarbu, ale może ktoś będzie miał jakiś następny pomysł.

  6. No dobra – to teraz wypada się wycofać z głupot, które się wypisuje. Pomysł z rabusiami grobów jest bardzo archeologiczny, ale bez sensu. Wynika z niedoczytania.
    Otóż mamy tam przecież coś koło 90 głowic mieczy – to oznacza coś około 90 mieczy. Miecze wkładano według H. Harke do około 10% anglo-saskich grobów z uzbrojeniem. Biorąc pod uwagę wszystkie groby, będzie to jeszcze mniejszy procent. Statystycznie by znaleźć 90 mieczy, należałoby rozkopać powiedzmy 9000 grobów. Oczywiście statystycznie powinienem mieć w domu chyba 1/3 kota, a mam 2…
    Tak czy siak rabunek musiał być masowy.
    Ciekawe uwagi na temat skarbu zamieszcza G. Hallsal – znany historyk, specjalista od anglo-sasów i wczesnego średniowiecza: http://600transformer.blogspot.com/2010/05/when-i-was-writing-this-paper-i-was.html
    i tu: http://600transformer.blogspot.com/2010/10/staffordshire-hoard-again.html
    Wygląda na to, że przez lata całe będą się pojawiały nowe pomysły – jedne mniej, inne bardziej sensowne…

  7. Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że argument oparty o 10% pochówków z mieczami i prowadzący do konkluzji, że trzeba było przetrząsnąć 9000 grobów to myślenie lekko anachroniczne.

    Jeśli my dziś znajdujemy miecze w 10% pochówków, to nie znaczy, że ówczesny rabuś nie mógł liczyć na dużo lepsze wyniki niż losowe wkopy. My dziś te groby znajdujemy w gruncie rzeczy przypadkiem, gdy tymczasem dla niego znajdowały się zapewne na wyraźnie widocznych cmentarzach, z kamieniem opisującym leżącego człowieka. Żył w tamtych czasach i tamtym społeczeństwie, znał dobrze reguły komu miecz się w grobie należy a komu nie, które rody stać na to, żeby zmarłych tak wyposażać a które nie. Jestem pewnien, że rabuś ówczesny działał dużo skuteczniej niż my to sobie dziś wyobrażamy.

    Nie jestem archeologiem, nie czytałem pracy Harke, ale nie zdziwiłbym się też, gdyby pogląd o 10% pochówków z mieczami był mocno zaburzony przez to, że być może setki tych mieczy zostały właśnie wyrabowane.

  8. A gdyby założyć, że skarb należał do „pasera”? Taki człowiek mógł handlować ze zbirami, rabusiami grobów, mógł też podążać za wojskiem i skupować łupy wojenne.

  9. Trochę sobie dzisiaj poczytałem w sieci na ten temat. Z wymyślonych przez innych koncepcji pochodzenia skarbu najbardziej przekonują mnie dwie:

    1) że to „magazynek” złotnika który skupował złoto skąd popadnie mając zamówienie na jakiś duży wyrób i zanim go dowiózł na miejsce to dopadli go źli ludzie. Tylko czy jakiegokolwiek rzemieślnika mogło być wtedy stać na posiadanie pięciu kilo złota? I czy miałby wyłącznie elementy broni w składziku? Nawet jeśli stanowiły one gros złota pozostającego w obiegu to chyba mało prawdopodobne jest by nie zaplątała się tam absolutnie żadna biżuteria. Malo prawdopodobne.

    2) że to efekt zbierania złota na okup za kogoś, albo na jakiś trybut po przegranej wojnie. Zbierającym oczywiście wtedy musiałby być jakiś król. Tylko czy król bogatej Mercji dziadowałby tak bardzo by na ewentualny okup/trybut musieć odzierać złoto z zabytkowej broni? Wątpię. Poza tym w takiej sytuacji raczej również nie byłoby tam wyłącznie przedmiotów o proweniencji militarnej. No chyba że przegrana armia musiała zrzucić się na ten okup „na szybko” i oddała co miała przy sobie, obdarła z siebie co tylko się dało a było złote. W zasadzie do tej koncepcji nie ma się jak przyczepić. Ale sama sytuacja jest tak hipotetyczna i w sumie mało prawdopodobna że to chyba już za duże gdybanie. Ale można sobie wyobrazić sytuację że po przegranej bitwie do niewoli dostaję się wódz armii czy król a armia dostaje message że albo dają 5kg złota na jutro albo kill’im. I skrupulatnie w tym celu pozbywają się wszystkiego co mają złote by uzbierać.

    • Prawdopodobieństwo, by przegrana armia nie miała monet jest dość niskie. Nie tłumaczy taka hipoteza również braku elementów stroju, ozdób z pasów, tarcz, włóczni i pancerzy, „cywilnej” biżuterii oraz bardzo małej ilości ozdób hełmów. A myślę, że wpierw jako okup dawaliby raczej właśnie monety i biżuterię zamiast niszczyć broń.

      • No ba, gdyby którakolwiek hipoteza tłumaczyła wszystko, to nie byłoby tematu, nie? Pytanie czy monety używane w tym czasie były złote. I na których elementach stroju / broni stosowano złote ozdoby – bo być może właśnie głównie na miesczach? Chyba za mało wiadomo o tej epoce by wyrokować. A może skarb należał do gościa wytwarzającego miecze dla bogatych klientów? To by tłumaczyło że skarb składa się w przeważającej większości z ozdób mieczy.

        • Ale dlaczego tak się skupiasz na złocie? W skarbie jest też sporo srebra, a pięć głowic mieczy jest z miedzi. Brakiem monet i zwykłej biżuterii są zdziwieni ludzie, którzy badali ten skarb, a chyba co nieco wiedzą o tamtych czasach :). Mają oni do porównania trochę innych znalezisk np. słynny grób z Sutton Hoo, gdzie złote ozdoby są na wielu przedmiotach (miecz, hełm, tarcza, sprzączki, spinki, róg do picia, czy zamknięcie sakiewki). W owej sakiewce było 37 złotych monet, trzy złote krążki i dwie minisztabki tego cennego metalu.

          • No skupiłem się na złocie bo jest go najwięcej. Z Sutton Hoo bym aż tak bardzo nie porównywał, to jest jednak 100 lat różnicy. I do tego jest to to 100 lat w ciągu których (co właśnie doczytałem) złota moneta praktycznie zniknęła z Anglii zastąpiona srebrną (i to coraz gorszą srebrną). Także brak złotych monet w ogóle mnie nie dziwi jeśli skarb jest z początku VIII wieku. Natomiast rzeczywiście dziwi brak jakiejkolwiek biżuterii.

  10. Ej chłopaki! Przecież to oczywiste, że facet – rabuś czy złotnik – miał kobitkę, której oddał wszystkie guziki, pierścionki, etc. Podejrzewam, że obdarował też teściową … długim złotym łańcuchem ;-P

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

 
%d blogerów lubi to: