Pustynne latawce i rzeź antylop
Na początku XX wieku piloci latający na Bliskim Wschodzie zauważyli na ziemi dziwne kształty rozciągające się czasami na znacznym obszarze. Składały się one zazwyczaj z dwóch zbiegających się ku sobie linii, na końcu których znajdowało się coś na kształt zagrody. Ze względu na wygląd nazwano je pustynnymi latawcami.
Kształty te były niskimi murkami ułożonymi z kamieni. Już dawno temu badacze uznali, że były to pułapki, które pozwalały dawnym myśliwym zapędzać zwierzęta do kamiennej zagrody, gdzie były więzione i zabijane. Taką interpretację wsparły relacje opisujące takie praktyki Beduinów z XIX i XX w. oraz rysunki naskalne przedstawiające zaganianie zwierzyny do takich pułapek.
Wielkim problemem okazało się jednak ustalenie, kiedy zaczęto stosować taki sposób polowania. Ułożone na pustyni kamienne murki nie dawały bowiem żadnych możliwości datowania.
Zespół badaczy z Uniwersytetu w Hajfie (Izrael) dostarczył właśnie dowodu na to, że pustynne pułapki wykorzystywano prawdopodobnie już co najmniej 5500-5100 lat temu. Zbadali oni ponad 2500 kości gazeli, których skupisko odkryto w latach 90. XX w. na stanowisku archeologicznym Tell Kuran w Syrii. Okazało się, że należą one do co najmniej 93 osobników. Na szczątkach były ślady ćwiartowania kamiennymi narzędziami.
Jako że szczątki należały do gazeli w różnym wieku, badacze uważają, że są to osobniki z jednego stada, które wpadło w pustynny latawiec. Kilka takich konstrukcji znajduje się w obszarze do 10 kilometrów od Tell Kuran. W całym basenie rzeki Chabur, gdzie znajduje się stanowisko, takich latawców jest blisko 50. W dodatku w okolicy są też ryty naskalne ukazujące taki sposób polowania.
Kości z Tell Kuran to jak na razie najmocniejszy dowód masowych polowań na antylopy w neolicie. Naukowcy od dawna podejrzewają, że użycie pułapek doprowadziło do znacznego przetrzebienia stad gazeli. Obecnie wszystkie trzy występujące na Bliskim Wschodzie gatunki tych zwierząt są zagrożone wyginięciem.
Nie jest to jednak dowód nie budzący wątpliwości. Zarówno uznanie szczątków za należące do jednego stada, jak i upolowanie tych zwierząt za pomocą latawców są jedynie założeniami z pewną dozą prawdopodobieństwa, a nie udowodnionymi faktami.
Wyniki badań ukazały się w PNAS.
Bar-Oz, G., Zeder, M., & Hole, F. (2011). Role of mass-kill hunting strategies in the extirpation of Persian gazelle (Gazella subgutturosa) in the northern Levant Proceedings of the National Academy of Sciences DOI: 10.1073/pnas.1017647108
Z ogólnie dostępnych materiałów polecam artykuł ze stron internetowych Science.
Na tej stronie znajdziecie zdjęcia latawców z pustyni Negew.
zagonienie i zatłuczenie stada antylop nie wydaje się czymś szczególnie ciężkim, pozostaje problem jak przechować pozyskana tak żywność?
Suszenie na słońcu, solenie, wędzenie … są na to jakieś dowody, lub przesłanki?
Ja stawiam na trzymanie żywych w zagrodzie i zabijanie, gdy była taka potrzeba. Jest nawet hipoteza, że takie więzienie dzikich zwierząt doprowadziło w końcu do udomowienia niektórych gatunków.
Faktycznie. Proste jak budowa cepa.
Ja zatrzymalem sie na etapie odchowywania niedorostkow po rodzicach zabitych w polowaniu, ale powyzsze z róznymi wariantami lokalnymi , przemawia do mnie zdecydowanie jako jedna z najbardziej znaczacych dróg.
W nawiazaniu przypomnialy mi sie opisy łapania dzikich mustangów, które Indianie często wpędzali wlasnie do jakiejs zagrody czy kotliny i tam powoli oswajali z towarzystwem człowieka.
W takim razie druga część tytułu jest cokolwiek nieadekwatna…
Ponieważ już tu przed świętami nie zaglądnę
Wesołego Alleluja wszystkim
wierzącym i niewierzącym
Jest w pełni adekwatna. To czy zabijano wszystkie na raz czy przez pewien czas nie ma żadnego znaczenia. Likwidowano całe stada. Przypomnę też, że zdaniem przynajmniej części badaczy taka metoda łowiecka doprowadziła do znacznego przetrzebienia bliskowschodnich populacji gazeli.
Jeśli likwidowano całe stada,
jeśli doprowadzić to miało do wyniszczenia pogłowie antylop na danym terenie,
jeśli rzeź odbywała się „stosownie do potrzeb” – to potrzeby musiały być ogromne a osadnictwo ludzkie na tym terytorium nader liczne.
Natomiast kości dziewięćdziesięciu kilku osobników sugerują spokojną gospodarkę żywnościową, bez żadnych „rzezi” (w rozumieniu masowego uboju, bo ubicie pojedynczego zwierzęcia także jest robotą rzeźniczą ale już z „rzezią” nikomu się nie kojarzy)
Osobna kwestia jest czas przetrzymywania złapanych zwierząt w zagrodach, stosunkowo krótki nie był problemem – ale wtedy należało albo zwierzęta ubić i żywność zakonserwować albo … wypościć. Zaś dłuższy (prowadzący do udomowienia) wymaga już dostarczenia stadu żywności i wody.
A ja sądzę, że dla wybudowania takich murków potrzeba było wielu osobników, każdy z nich miał rodzinę wiec skonsumowanie sporej ilości mięsa nie zajmowało im zbyt wiele czasu i nie trzeba było martwić się o jego przechowywanie.
Przy bardziej wedrownym trybie zycia mysliwych murki mogły byc wykorzystywane, ulepszane i rozbudowywane przez kolejne grupy ludzi o roznej liczebnosci, którzy akurat w danym terenie znalezli stado nadajace sie do zapedzenia do najblizszej pulapki.
Do tego mysliwi po zapedzeniu stada w takie miejsce mogli skupic sie na jego pilnowaniu i odganianiu drapieznikow, wysylajac goncow po reszte wspolnoty , aby wspolnie po jakims czasie przystapic do „dozynek”.