Czy wielkie wymieranie właśnie trwa?

Wymieranie gatunków jest czymś normalnym. Od początków życia na naszej planecie jedne gatunki znikają, a na ich miejsce pojawiają się nowe. Naukowcy szacują, że w ciągu 3,5 mld lat było ich na Ziemi około 4 mld z czego obecnie żyje tylko 1 proc.

Ostatni żyjący wilk workowaty sfotografowany w 1933 r. w ogrodzie zoologicznym w Hobart. Zmarł trzy lata później

Czasami wymierania kumulują się w krótkim z punktu widzenia geologii okresie. Gdy podczas takiego zdarzenia zniknie co najmniej 75 proc. znanych gatunków, to naukowcy mówią o wielkim wymieraniu. W ciągu ostatnich 540 mln lat było pięć takich katastrof, a najsłynniejsza zdarzyła się 65 mln lat temu, gdy z Ziemi zniknęły dinozaury. Wiele wskazuje na to, że właśnie trwa szóste wielkie wymieranie.

W dzisiejszym „Nature” ukazał się artykuł, w którym międzynarodowy zespół badaczy, stwierdził, że obecny świat dość szybko podąża w kierunku spełnienia definicji wielkiego wymierania. Trzy czwarte obecnie istniejących gatunków mogą zniknąć nawet w ciągu najbliższych 300 lat

Analizy badaczy wykazały, że w ciągu ostatnich 500 lat gatunki wymierają niesamowicie szybko. Wyliczona dla ssaków średnia za ostatnie 65 mln lat to niecałe 2 gatunki na milion lat. Tymczasem w ciągu zaledwie 500 ostatnich lat zniknęło co najmniej 80 z 5570 gatunków ssaków. Sytuacja wygląda dużo gorzej, gdy spojrzymy na listę ssaków zagrożonych wymarciem, na której jest obecnie trochę ponad 1000 gatunków. Jeśli wszystkie znikną w ciągu stu lat i trend ten nie zmieni się, to za 334 lata nie będzie już 75 proc. gatunków ssaków.

Upolowany tygrys jawajski, 1941 r. Ostatni przedstawiciele tego podgatunku tygrysa wymarli najpewniej w latach 70. Zdjęcie na licencji Creative Commons, Tropenmuseum of the Royal Tropical Institute

W podobny sposób zespół przeanalizował płazy, gady, ptaki, rośliny, mięczaki i inne formy życia. Badania wykazały podobny wzorzec jak u ssaków. – Gdyby wszystkie obecnie zagrożone gatunki, czyli oficjalnie klasyfikowane jako krytycznie zagrożone, zagrożone i narażone, wymarły i to tempo by się utrzymało, to szóste wielkie wymieranie będzie faktem za 3 do 22 stuleci – podsumowuje te analizy kierownik badań Anthony Barnosky z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.

Naukowcy przekonują jednak, że choć sytuacja jest poważna, gdyż obecne tempo wymierania najwyraźniej jest szybsze niż w przypadku pięciu wielkich wymierań, to na razie możliwe jest przeciwdziałanie. Dotąd zniknęło 1-2 proc. gatunków i ludzie są w stanie zatrzymać zagładę, która w dużym stopniu jest ich dziełem. Składa się na to nie tylko celowe zabijanie zwierząt. Szkodliwe są też liczne zmiany wprowadzane w środowisku, które zmniejszają bioróżnorodność. Ogromny wpływ ma też oczywiście zanieczyszczanie wód, ziemi i atmosfery.

Wyniki badań ukazały się w „Nature”.

Barnosky, A., Matzke, N., Tomiya, S., Wogan, G., Swartz, B., Quental, T., Marshall, C., McGuire, J., Lindsey, E., Maguire, K., Mersey, B., & Ferrer, E. (2011). Has the Earth’s sixth mass extinction already arrived? Nature, 471 (7336), 51-57 DOI: 10.1038/nature09678

Z łatwiej dostępnych materiałów warto zajrzeć do komunikatu prasowego Uniwersytetu Kalifornijskiego oraz tekstu na stronach internetowych magazynu Science.

Komentarz

Naukowcy przyjrzeli się pięciu ostatnim wiekom, gdyż dla tego okresu mamy dobre dane, co było istotne dla prowadzonych analiz. Sytuacja jest jednak dużo poważniejsza, niż pokazują to ich badania. Jeśli do owych 80 gatunków z ostatnich wieków dodamy ssaki, które zniknęły w ciągu ostatnich 50 tysięcy lat (m.in. megafauny Australii, Ameryki i Europy z mamutami, kotami szablozębnymi, nosorożcami włochatymi i wieloma innymi zwierzętami), to wynik za ostatni milion lat staje się najpewniej wielokrotnie wyższy. Tymczasem kilkadziesiąt tysięcy lat to z punktu widzenia geologii naprawdę krótki okres i wielkie zagłady z przeszłości mogły spokojnie zająć więcej czasu. Moim zdaniem nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że mamy do czynienia z masowym wymieraniem. Pytanie tylko czy jego skala osiągnie taki poziom, by uznać je za wielkie.

Tutaj możecie zobaczyć zdjęcia najbardziej znanych ssaków, którym grozi wyginięcie.

~ - autor: Wojciech Pastuszka w dniu 3.03.2011.

Komentarzy 17 to “Czy wielkie wymieranie właśnie trwa?”

  1. Chyba jest jedna róznica jakościowa – zmniejsza się ilosc gatunków, ale jednocześnie wzrasta ilość osobników gatunków hodowanych przez człowieka, żyjących z nim w symbiozie oraz dostosowanych przez zmienione przez niego srodowisko.
    Kopalnie dałoby to chyba inny obraz niz poprzednie wymierania? A jesli dodac do tego tworzenie różnych bardzo odmiennych ras zwierząt domowych, wygladałoby to chyba, jakby jedne zwierzeta wymierały wypierane przez „usiłujace sie” dostosowac do róznych srodowisk nieliczne bardzo plastyczne gatunki – pomijam naturalnie wszechobecne szkielety ludzki i pozostałości cywilizacyjne.

  2. Sprostowanie – liczba gatunków nie wzrasta w wyniku hodowli. Są to tylko rasy i odmiany, z których większość może występować wyłącznie w hodowli lub uprawie, w dodatku wyselekcjonowane w kierunku określonych cech – a więc o ograniczonej puli genowej. Wzrasta jedynie liczebność populacji wybranych gatunków, nie zaś ich zróżnicowanie. Podobnie wrasta liczebność populacji gatunków synantropijnych, kosztem spadającej różnorodności biologicznej mierzonej poprzez zróżnicowanie gatunkowe. W pełni zgadzam się natomiast z komentarzem iż obecne wymieranie stymulowane aktywnością wczesnych populacji Homo sapiens zaczęło się wcześniej niż zakładają autorzy z Nature – obecnie mamy przesłanki że jego początki sięgają 40-50 tys lat wstecz, o czym już wspominałem tu kiedyś przytaczając przykład własnie megafauny australijskiej. Wymieranie odbywa się dziś i na naszych oczach, co łatwo jest udokumentować także na przykładzie naszego kraju i większości grup systematycznych. W krajach III świata wymieranie to jest jednak znacznie bardziej zauważalne i przebiega obecnie jeszcze szybciej.

    • Przeciez wyraźnie napisałem, ze wzrasta zróznicowanie w ramach nielicznych gatunków.
      Szkielet jamnika i bernardyna (o ile zostana w ogóle zidentyfikowane jako okazy tego samego gatunku)dadza obraz duzej plastycznosci psa, przystosowujacego się do jednoczesnego opanowania róznych środowisk – w przypadku interpretowania tego wyłącznie na podstawie materiału kopalnego – czyli po x milonach lat od dnia dzisiejszego przez niewiadomego gatunku badaczy.

  3. Skoro walczymy z globalnym ociepleniem to możemy również powalczyć z globalnym wymieraniem. Zapewne sens, efekty i koszty będą zbliżone. Ale cóż, jak zwykle zapłacą podatnicy a nieliczni wybrańcy się wzbogacą.

    • Sądzę, że i tak juz większość tych gatunków niestety jest nie do uratowania – nawet w przypadku „znikniecia” człowieka.
      Zbyt uboga pula genowa prowadziłaby spowodowałaby zwyrodnienia i wyginiecie tyle, że rozciągnęłoby się to w czasie.
      Wegetacja kilkudziesieciu sztuk w zoo całego świata raczej nie kojarzy mi sie z ocaleniem gatunku.
      Nasze żubry, pieczołowicie odtworzone z malutkiej populacji, już wykazują niekorzystne efekty w postaci choroby pracia i napletka pojawiajacej sie u kilkuletnich samców.

      • @krzysztofs

        >>Wegetacja kilkudziesieciu sztuk w zoo całego świata raczej nie kojarzy mi sie z ocaleniem gatunku.

        ale też nie to jest celem ochrony – docelowo przecież zakłada się reintrodukcję rozmnożonego ex situ gatunku do naturalnego siedliska. Dobrym przykładem jest kondor kalifornijski, też miał status ExW (extinct in wild)

        >>Nasze żubry, pieczołowicie odtworzone z malutkiej populacji, już wykazują niekorzystne efekty w postaci choroby pracia i napletka pojawiajacej sie u kilkuletnich samców.

        to prawda, ale po pierwsze nie wszystkie gatunki, które przeszły przez genetyczną i populacjną szyjkę butelki (bottleneck) są automatycznie skazane na zagładę. Nie zawsze dochodzi do depresji inbredowej. W przeszłości wiele gatunków przeszło przez podobny efekt wywołany przyczynami naturalnymi (przekonują nas o tym badania genetyczno-populacyjne) i chów wsobny ich nie zabił. Należy do nich nasz własny gatunek. Co do żubrów, to chorobą o której mówimy, jest infekcja bakteryjna, nie jakaś wada rozwojowa, więc w tym przypadku spadek liczebności populacji spowodował prawdopodobnie zmniejszenie różnorodności genów głównego kompleksu zgodności tkanowej (MHC) i w związku z tym spadek odporności na tę infekcję. Geny MHC mutują bardzo szybko (podobnie jak geny patogenów – trzeba nadążyć za wrogiem) i nie można wykluczyć, że jeśli będziemy podtrzymywać sztucznie gatunek, to w niedługim czasie nabierze on ponownie odporności na tę akurat bakterię. Ale nie zawsze tak jest – vide nowozelandzka hatteria czy nielotna papuga kakapo, którym wystarczało po prostu przeniesienie na przybrzeżne wysepki, nieopanowane przez zawleczone do NZ przez człowieka szczury, koty i gronostaje. Też uratowano je w oparciu o bardzo małą populację wyjściową i na razie nie są one trawione przez niewiadomo jakie choroby)

    • @witek_w11

      wielkie wymieranie to suma wymierań poszczególnych gatunków. Tam gdzie znana jest przyczyna tych cząstkowych wymierań, można podjąć się prób ratowania zagrożonych gatunków – o ile oczywiście przyczyna wymierania jest antropogeniczna. W większości przeanalizowanych przypadków (mówię o czasach historycznych, a więc – wedle definicji IUCN – po 1500 roku) JEST ANTROPOGENICZNA. Nie tylko bezpośrednie tępienie czy niszczenie siedlisk, ale również – zwłaszcza na wyspach – introdukcje obcych gatunków. Wiele spektakularnych ekstynkcji zaszła przed kamerami historii i mniej lub bardziej dokładnie wiemy, dlaczego miała miejsce. Sarkastyczne próby podważania całego dorobku nowoczesnej, opartej na nauce, ochrony przyrody (a zwłaszcza licznych przykładów gatunków uratowanych „spod noża” niemal za pięć dwunasta) nie świadczą bynajmniej o dużych zasobach wiedzy czyniącego takie uwagi. Określiłbym to nawet dosadniej… Cała wypowiedź sugeruje, że autor uważa iż wszelkie próby ograniczania negatywnego wpływu cywilizacji ludzkiej na środowisko w którym funkcjonuje, są bez sensu i śmieszne – zamiast tego należy śmiało odprowadzać jak najwięcej ścieków do wód i innych zanieczyszczeń do atmosfery, śmiało wycinać lasy i zajmować ich tereny pod uprawy (aż do całkowitej deforestacji – po co w ogóle jakieś lasy?), zagrożone gatunki zaś tępić śmiało, aż wszystkie znikną z powierzchni ziemi. Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie @witek_w11 nie wyznaje aż tak radykalnych poglądów, ale taki wizerunek tworzy sobie przez podobne wypowiedzi.

      przyczyna obecnego wielkiego wymierania jest znana, nie ma tu żadnego sporu w nauce. I jak je zatrzymać też wiadomo – głównie ograniczając działania, które prowadzą do „wymierań cząstkowych”, tj. wymierań poszczególnych gatunków.

      • @eptesicus
        Wcale nie podważałem antropogeniczności obecnego wymierania ale skoro tak to tylko woda na mój młyn: przecież jeżeli człowiek nabałaganił to wcześniej czy później posprząta. Zawsze tak jest więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej. W perspektywie kilku pokoleń może być raczej odwrotny problem legislacyjny: jak ograniczyć nadmiar puli gatunkowej w sytuacji gdy odtwarzanie gatunków wejdzie w taką fazę że każdy będzie mógł mieć dinozaura w ogródku. No bo chyba nie sugerujesz że ekosystem ziemski znajduje się w stanie równowagi nietrwałej jak nóż postawiony na ostrzu i tak od 4mld lat i za chwilę życie na Ziemi całkowicie wyginie na skutek działalności człowieka właśnie.
        .
        Chodziło mi o sekwencję:
        „Naukowcy przekonują jednak, że choć sytuacja jest poważna, gdyż obecne tempo wymierania najwyraźniej jest szybsze niż w przypadku pięciu wielkich wymierań, to na razie możliwe jest przeciwdziałanie.”
        Jeżeli chodzi o selektywne odtwarzanie tego czy innego gatunku to ok, ale ja tu widzę pohukiwanie aby zabrać się za działanie w makroskali a to już jest polityka a nie nauka. To co w niedalekiej przyszłości można będzie na skutek postępu osiągnąć tanim sumptem dzisiaj kosztowałoby krocie a efekt byłby mizerny.
        .
        Co do lasów mylisz się: od kilkuset lat istnieje mniej lub bardziej zorganizowana polityka leśna. Prowadzone są planowe zalesiania więc akurat lasom nic nie grozi.

  4. Interesujące pytanie: można poszukiwać podobnego wzorca w różnych wymieraniach. Wydaje się, że nie tyle znikają gatunki ( co oczywiste i jest definicją wymierania) co że znikają całe ciągi pokarmowe ( skoro nie ma krylu nie będzie wielorybów…). Czy można by zasugerować że wymieranie oznacza w głównej mierze zniknięcie gatunków o rozmiarach większych niż pewna charakterystyczna wielkość? Np. Wymierają wielkie dinozaury, wymierają wielkie ssaki itp. Oczywiście istniałby tu związek z całym łańcuchem pokarmowym – być może przyczyną wymierania jest np. zniknięcie jakichś bakterii, niemniej wydaje się, że im bardziej złożona i większa forma życia tym bardziej wyspecjalizowana. A tym samym trudniej ją utrzymać przy życiu.
    No i pytanie które się narzuca: czy przy obecnym wymieraniu, człowiek jest dostatecznie niewielki…

  5. Bardzo ciekawe informacje na temat wielkich wymierań można znaleźć w internetowym wydaniu Astrobiology Magazine, i faktycznie daje się zaobserwować pewne wzorce wspólne dla tych wydarzeń. Generalnie – jak słusznie zauważył przedmówca ofiarą ich padają gatunki wysoko wyspecjalizowane, z górnych półek piramidy troficznej, a każdemu z WW (poza katastrofalnym KT) towarzyszy inwazja gatunków ubikwistycznych i spadek różnorodności gatunkowej. Dokładnie temu wzorcowi odpowiada jak do tej pory obecne. Ostatni raport WWF-u przynosi jednak drobną iskierkę nadziei przynajmniej dla naszego regionu geograficznego. Prawo ochrony przyrody na jakie narzekamy odkąd staliśmy się członkiem UE znacznie spowolniło proces wymierania w Europie. No ale to już inna bajka – nie na Archeowieści.

  6. “Wyliczona dla ssaków średnia za ostatnie 65 mln lat to niecałe 2 gatunki na milion lat. Tymczasem w ciągu zaledwie 500 ostatnich lat zniknęło co najmniej 80 z 5570 gatunków ssaków.”

    Średnio chce się wierzyć, że 2 gatunki wymierały na 1 milion lat. Tym bardziej biorąc pod uwagę procent tego ile znajduje się skamieniałości. Ile umykać może nam w ten sposób gatunków.

    Nawet gdyby, to nie demonizowałbym sytuacji. Lepiej przystosowane gatunki, wypierają te gorsze. Trudno oczekiwać, że przy zaniku pewnego rodzaju pokarmu, łańcucha pokarmowego, pewne gatunki będą musiały się dostosować do nowych warunków. Jeśli nie, powoli wyginą z pokolenia na pokolenie, zrobią miejsce innym, które do zdołają się przystosować. W obecnej sytuacji po prostu robią miejsce dla człowieka, ew. człowiek sam sobie te miejsce wywalcza, robi to jednak w sposób całkiem zdecentralizowany, bez większego planu. Nie sądzę aby istniała poznawalna dla nas odpowiedź jak powinna się kształtować liczebność gatunków, kiedy jest właściwie a kiedy nie i czy my świadomie mielibyśmy decydować, które gatunki zachować a które nie? Nikt nigdy wilkom nie mówił na ile królików miesięcznie mogą polować.

    Natura doskonale sobie radzi od setek milionów lat, najgorszą możliwą rzeczą jaką moglibyśmy zrobić to “coś” robić w tej sprawie. A niestety w naszych czasach pokutuje stwierdzenie “coś musimy zrobić w tej sprawie!!!”. A przede wszystkim powinniśmy nie szkodzić, nie wciągać się w sytuację, że “coś” robimy dla większego dobra, w istocie tak naprawdę szkodząc. Niestety “wyniki” otrzymamy z obsunięciem czasowym i w zależności od szeregu innych czasem niedostrzegalnych czynników. Dlatego MY możemy tylko przeszkadzać, znikomo prawdopodobne abyśmy umieli zadziałać tak aby jak najlepiej się wszystkim gatunkom żyło. Sorry, muszą zadbać o siebie, to trochę jakbyśmy się litowali nad zmniejszającą się liczbą analfabetów — bynajmniej nie przez odstrzał, tylko przez zmieniające się warunki. Istotnie smutne, że Żubrów jest coraz mniej, że jakieś gatunki są na wyginięciu. Czy jednak lepsze byłoby sztuczne wydłużanie życia tym gatunkom, które są słabo przystosowane? Nie jesteśmy władni ocenić co jest dobre dla natury, sami również jesteśmy jej częścią. Obserwujmy, uczmy się, ale nie pouczajmy natury. Ma ona setki milionów lat doświadczenia nad nami, potrafiła doprowadzić do naszego powstania.

    Nie wpieprzajmy się w życie tych wszystkich gatunków, inaczej wszystkie będziemy musieli sami hodować, bo jedynie sami będziemy “wiedzieć” ile tygrysów czy wilków “potrzeba”. Hodować dla pożywienia jak świnie, krowy, kury lub dla jakiejś własnej satysfakcji – tygrysy, pytony, krokodyle.

  7. @elithairrah

    >> Lepiej przystosowane gatunki, wypierają te gorsze. Trudno oczekiwać, że przy zaniku pewnego rodzaju pokarmu, łańcucha pokarmowego, pewne gatunki będą musiały się dostosować do nowych warunków. (…) Natura doskonale sobie radzi od setek milionów lat, najgorszą możliwą rzeczą jaką moglibyśmy zrobić to “coś” robić w tej sprawie. A niestety w naszych czasach pokutuje stwierdzenie “coś musimy zrobić w tej sprawie!!!”. A przede wszystkim powinniśmy nie szkodzić, nie wciągać się w sytuację, że “coś” robimy dla większego dobra, w istocie tak naprawdę szkodząc. (…) znikomo prawdopodobne abyśmy umieli zadziałać tak aby jak najlepiej się wszystkim gatunkom żyło. (…) Istotnie smutne, że Żubrów jest coraz mniej, że jakieś gatunki są na wyginięciu. Czy jednak lepsze byłoby sztuczne wydłużanie życia tym gatunkom, które są słabo przystosowane?

    Ależ obecne wymieranie nie jest spowodowane tym, że jedne gatunki wypierają inne, czy że zachodzą jakieś naturalne procesy ewolucyjne. Wymierają w większości na skutek działalności naszej cywilizacji. A więc prowadzone obecnie na świecie działania na rzecz ochrony różnorodności biologicznej są właśnie tym, o czym mówisz – POWSTRZYMYWANIU SIĘ od działań, które szkodzą, prowadzą do wymierania gatunków, ewentualnie aktywnej walki ze skutkami tych działań, o ile już do nich doszło. Nie jest to żadna ingerencja w naturalne procesy, która „mogłaby zaszkodzić”. Staramy się tylko powstrzymać/cofnąć skutki wcześniejszych naszych ingerencji. Owszem nikt wilkom nie mówi, ile mają królików zjeść, ale też ludzie są jedynym gatunkiem, który potrafi sobie powiedzieć ile zjeść ma królików, ile ma zbudować fabryk i w których miejscach ich nie budować. Skoro mamy taką możliwość, korzystajmy z niej. Gatunki, które wymierają obecnie, mogłyby jeszcze funkcjonować miliony lat, gdyby nie nasza działalność.

    >>Średnio chce się wierzyć, że 2 gatunki wymierały na 1 milion lat. Tym bardziej biorąc pod uwagę procent tego ile znajduje się skamieniałości. Ile umykać może nam w ten sposób gatunków.

    w przypadku kenozoicznych ssaków (i te same cechy stosowane w stosunku do współczesnego i kopalnego materiału – morfologia uzębienia!) sądzę, że zapis kopalny ukazuje nam tak dużo, że można sobie pozwolić na wrzucenie ich do jednego worka.

    Wojtek, tygrys balijski jest tylko podgatunkiem tygrysa Panthera tigris. Trzeba poprawić podpis pod zdjęciem.

  8. Jabym do tych żubrów wpuścił parę bizonów i sprawa imbredu by się sama wyjaśniła. Ale naukowcy ci zwierzęcy rasiści nigdy się na to nie zgodzą. Przypomina to podejście nazistowskich eugeników. To jest zupełnie tak jakby Abotygenom zakazać parzyć się z anglosaskimi samicami.

  9. Fakt – „natura sobie radzi świetnie od milionów lat”. Ale ciąg dalszy powoduje u mnie smutne przemyślenia. Eptesicus podsumował większość z tego co mógłbym tu napisać w odpowiedzi, chciałbym tylko zwrócić uwagę na jeden drobny fakt. Nie mamy pojęcie jakie mogą być skutki załamania ekosystemów i spadku różnorodności biologicznej dla NASZEGO gatunku. Nie wiemy (i w sumie dane kopalne każą nam w to wątpić) czy gatunki które przetrwają wymieranie będą w stanie zapewnić nam pewien podstawowy zestaw usług, które świat przyrody nam jako ludziom regularnie dostarcza. Może tak, a może i nie. Dlatego różnorodność biologiczną chronimy nie tylko dla nich samych, ale przede wszystkim dla nas. Bo skutki wymierania roślin i zwierząt mogą zagrozić bezpośrednio nam – ludziom. Przyroda sobie poradzi – za 5 czy 10 milionów lat odtworzy tą różnorodność, tak jak działo się to po wszystkich Wielkich Wymieraniach. Ale my możemy już wtedy nie istnieć.

  10. Na razie mamy tutaj sprzeczność antagonistyczną, jak mawiał nieboszczyk Marks. Co możemy zrobić poza pustymi deklaracjami lub odstrzałem części gatunków lepiej przystosowanych, jak człowiek, krowa czy pszenica?

  11. […] to pewnie spowodowane zeszłotygodniowym artykułem w Nature, o którym chciałem wspomnieć, ale Wojciech Pastuszka mnie uprzedził, więc porzuciłem […]