Na tropie sprawcy czarnej śmierci
Straszliwa epidemia „czarnej śmierci” w latach 1347-1353 spustoszyła prawie całą Europę i jak się szacuje doprowadziła do śmierci jednej trzeciej ludności naszego kontynentu (ok. 25-30 mln ludzi). W niektórych rejonach liczba mieszkańców w krótkim czasie zmniejszyła się nawet o 80 proc.
Już dawno temu epidemię przypisano dżumie, a uczyniono to głównie w oparciu o historyczne opisy objawów choroby. Jednak by mieć stuprocentową pewność, że winne były pałeczki dżumy (Yersinia pestis) naukowcy szukali śladów tego patogenu w szczątkach z masowych grobów z okresu „czarnej śmierci”. Wyniki tych poszukiwań były jednak niejednoznaczne.
W 2002 r. francuscy badacze zidentyfikowali DNA Yersinia pestis w miazdze zębów ofiar „czarnej śmierci”. Jednak ich badania spotkały się wkrótce potem z mocną kontrą. Grupa brytyjskich i duńskich naukowców przebadała miazgę ze 121 zębów należących do 66 domniemanych ofiar zarazy z różnych części Europy. Ani razu nie natrafili na ślady morderczej pałeczki. Te szeroko zakrojone badania znacznie osłabiły argumenty przemawiające za dżumą i zaczęto zastanawiać się, czy za „czarną śmiercią” nie mogą stać inne patogeny, np. wirus podobny do Eboli.
Kilka dni temu w „PLoS Pathogens” ukazał się artykuł międzynarodowego zespołu naukowców, który pod wodzą badaczy z Uniwersytetu w Moguncji (Niemcy) przeprowadził kolejne szeroko zakrojone badania szczątków ofiar „czarnej śmierci”. Badania te najpewniej zakończą poszukiwania sprawcy straszliwej epidemii. Naukowcy nie tylko zidentyfikowali ślady Yersinia pestis w wielu miejscach w Europie, ale mają też dowód na to, że choroba trafiła na nasz kontynent co najmniej dwoma różnymi trasami.
Badacze korzystali z 76 szkieletów z masowych grobów z Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii, Holandii i Niemiec. Tak jak ich poprzednicy, szukali DNA Yersinia pestis w miazdze zębów i w przypadku 10 osobników z Francji, Wielkiej Brytanii i Holandii poszukiwania te zakończyły się sukcesem. Wobec szczątków z Parmy we Włoszech i Augsburga w Niemczech, które nie ujawniły DNA pałeczek, zastosowali jeszcze jedną metodę, a mianowicie immunochromatografię. Dzięki temu zidentyfikowali w kościach ofiar białka Yersinia pestis.
Badacze chcieli też sprawdzić, jaki typ tej pałeczki spowodował epidemię. Okazało się, że za „czarną śmiercią” stoją co najmniej dwa nieznane dotąd typy. Jeden z nich najwyraźniej wymarł, a drugi jest podobny do typów wyizolowanych ostatnio w Azji.
©: PLoS Pathogens
Analiza rozmieszczenia poszczególnych typów pałeczki wskazała zaś, że jedna fala epidemii szła z Włoch przez Francję do Anglii (czarna linia na mapie). Jest to w pełni zgodne z historycznymi relacjami wedle których epidemia dotarła do Zachodniej Europy przez włoskie i francuskie porty, do których Yersinia pestis przypłynęła statkami z Kaffy na Krymie. Jednak szczątki w Holandii wykazały obecność innego typu pałeczki, co może oznaczać, że tam epidemia dotarła inną trasą (czerwona linia).
– Historia tej pandemii jest dużo bardziej skomplikowana, niż dotąd sądziliśmy – komentuje Stephanie Hänsch z Uniwersytetu w Moguncji.
Haensch, S., Bianucci, R., Signoli, M., Rajerison, M., Schultz, M., Kacki, S., Vermunt, M., Weston, D., Hurst, D., Achtman, M., Carniel, E., & Bramanti, B. (2010). Distinct Clones of Yersinia pestis Caused the Black Death PLoS Pathogens, 6 (10) DOI: 10.1371/journal.ppat.1001134
Drancourt, M. (2002). Molecular insights into the history of plague Microbes and Infection, 4 (1), 105-109 DOI: 10.1016/S1286-4579(01)01515-5
Krótki opis badań, które nie wykazały obecności pałeczek dżumy, znajdziecie w tym pdf (s. 59). O najnowszych badaniach można też przeczytać w komunikacie prasowym Uniwersytetu w Moguncji.
Chyba moga byc trudnosci z materialem z miejsc i dni, najwiekszego nasilenia epidemii, bo chyba wtedy masowo palono zwloki?
Podejrzewam, że zazwyczaj nie było komu zająć się organizacją i realizacją tego procederu w warunkach zupełnej dezorganizacji życia społecznego.
W roznych zbeletryzowanych opisach czytalem o kremacji jako najszybszym i w zasadzie jedynym sposobie pozbywania sie stosow zwlok zbieranych z ulic a pozniej z oproznianych domow z wymarlych mieszkancow.
Logistycznie wydaje sie latwiejsze niz groby zbiorowe. Zbiorka cial na wozy i wywozenie poza miasto i tam spalanie na stosach, robionych z drzwew, chrustu i drewna pozyskiwanego z czego sie da – nawet lepianek i szalasow wymarlej biedoty,.
Nie wiem na jakich podstawach historycznych tworzono takie opisy i czy faktycznie mozna bylo utrzymac jakiekolwiek sluzby zbierajace zwloki do ostatnich chwil.
Nie wiem jak to sie ma do chrzescijanstwa i kremacji jako formie pogrzebu? Ale chyba, skoro ogien oczyszczal w innych sytuacjach, nie klocilo to sie z dogmatami?
Mozliwe, ze te rozne opisy byly wytworem wyobrazni pisarzy beletrystycznych ksiazek historycznych. Chetnie dowiem sie na ile jest to zgodne z ustalonym stanem historycznym etapow przebiegu epidemii w wiekszym sredniowiecznym miescie.
„Kiedy rozum śpi, budzą się demony.”
Podobno Romain Roland napisał Colasa Breugnon na podstawie zachowanych notatek swojego praprzodka. Zachowanie w czasie zarazy przyjaciół i sąsiadów Colasa, z którymi niejeden gąsiorek wina wysączył, świadczy o tym jak podłym może uczynić człowieka strach, bliski panice i chciwość, oraz zawiść, Uczucia te czynią niejednego poczciwego człowieka zagrożonego, podobnie jak i inni nieuchronną śmiercią, wściekłą bestią. Nie sądzę by w czasie, w którym rządzą ludźmi demony mogły być przestrzegane jakiekolwiek rytuały religijne. Zachowanie hien ludzkich tuż po trzęsieniu ziemi na Haiti zdaje się to potwierdzać. Podobnych przykładów można się doszukać i w Polsce w czasie tegorocznych powodzi, czy w czasie tuż po katastrofie w Smoleńsku (przywłaszczone karty płatnicze ofiar). Zachowania altruistyczne są jednak przy takich okazjach bardziej medialne, stąd lepiej znane. O tych innych mogą coś powiedzieć policyjne akta i sami poszkodowani.
A cos na temat palenia zwlok w czasie zarazy?
Trochę googliłem i ciągle trafiam na wpisy typu: zbiorowe mogiły poza miastami oraz niepochowane trupy leżące na polach, w opuszczonych domach, itp. Za wyjątkiem recenzji jakiegoś brytyjskiego filmu (horroru) o kremacjach ni hu hu. Ocywiście to były stronki pozanaukowe ale zakotwiczone myślę na jakichś poważniejszych info, więc gdyby było coś na rzeczy, nie omieszkaliby (chyba) wzmiankować.
Ułożenie stosów jest o wiele trudniejsze, niż wykopanie dziury za miastem. Przynajmniej w Polsce cmentarze choleryczne przyjmują taką formę. A drzew przecież u nas było więcej niż na Zachodzie.
Colas Breugnon uniknął śmierci w podpalonym przez „przyjaciół” domu, tak, jak inne domy ludzi, których dotknęła zaraza, tylko dlatego, że na czas choroby zamieszkał w szałasie, w winnicy usytuowanej dość daleko poza murami Clamecy.
Panie guntherze a może tak powinniście przebadać miazgę zębów „szwedzkich ofiar” na zamku w Gołańczy?
Panie naitssabes – nie „my”. To są badania moich kolegów, więc ja za nie nie odpowiadam. Sądzę, że jeśli uda im się zdobyć odpowiednie fundusze (a starają się o nie obecnie), to wykonają wszystkie stosowne badania i analizy. Sądzę też, że o ile antropolog potwierdzi, że część czaszek nosi ślady przestrzelenia kulami muszkietów, to nie trzeba będzie koniecznie obarczać winą za ich śmierć Yersini pestis lub innego mikroba.
[…] Na podstawie The New York Times. Amerykański dziennik napisał też w tym samym artykule o badaniach, którymi zajmowałem się kilka dni temu – czytaj Na tropie sprawcy czarnej śmierci. […]