Uwaga na osteologiczne paradoksy
– Nasze oceny stanu zdrowia w oparciu o szczątki kostne mogą być zniekształcone, w materiałach takich jesteśmy bowiem w stanie odnotować jedynie fakt śmierci osoby w danym wieku ze zmianami patologicznymi na kościach i na tej podstawie dociekać przyczyny zgonu. Nie uprawnia nas to jednak do wypowiadania się o chorobowości w badanej populacji – mówiła w poznańskim Muzeum Archeologicznym prof. Alicja Budnik z Instytutu Antropologii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu.
Zdaniem antropolog, szczególnie niebezpieczne i niewłaściwe mogą być proste uogólnienia typu: im więcej patologicznych zmian na szkieletach w danej populacji, w tym trudniejszych warunkach funkcjonowała i tym gorzej przedstawiał się stan zdrowia jej członków.
Tymczasem, według profesor można wyobrazić sobie i inny scenariusz. U osobników z grupy żyjącej w złych warunkach patologie mogą się nie pojawić, gdyż w przypadku zachorowania osoby te umierały zanim doszło do zmian patologicznych. Natomiast w populacjach cieszących się lepszymi warunkami życia ludzie byli na tyle wytrzymali, że radzili sobie z chorobą – ich kości wytworzyły wprawdzie zmiany patologiczne, ale ludzie żyli dalej. Czyli paradoksalnie – im gorszy stan kości, tym lepsza sytuacja populacji.
– To skrajne sytuacje, ale prawdopodobne. Omówione przeze mnie zjawiska zwane są paradoksem osteologicznym – mówiła prof. Budnik. Ich istnienie bardzo utrudnia rekonstrukcje stanu zdrowia naszych przodków. – Nadzieja leży, jak się wydaje, w badaniach kompleksowych, także wykraczających poza analizy szczątków kostnych – uważa prof. Budnik.
Dużo więcej w Nauce w Polsce.
Czyli podsumowując: wiele jednostek w zaawansowanym wieku, z tymi patologicznymi zmianami w zaawansowanym wieku, świadczy pozytywnie, natomiast analogicznie, im młodsze takie jednostki, tym gorzej…
Obawiam się, że może to być bardziej złożone. Zwłaszcza w drugim przypadku.
Należy też wziąć pod uwagę osobniczą podatność na choroby.
Czasem mogą to być kości osób spokrewnionych cierpiących na pewne choroby genetyczne, mogące dać fałszywy obraz całości.
Duży zbiór kości bez zmian patologicznych osobników młodych to niechybnie wojna, zaraza lub inna katastrofa lub kilka na raz. Gdybym jednak, co miał powiedzieć o populacji chłopów, z której subpopulację wojaków wyłoniono, się bym wstrzymał.
czy to nie oczywiste? w koncu wiekszosc chorob dotyczy tkanek miekkich i nie znajduje odbicia na kosciach
zmiany patologiczne w obrębie szkieletu mogą mówić również o relacjach społecznych…
.
Ogólnie rzecz ujmując – w społecznościach o „spartańskim” stosunku do osób niedołężniejących, tracących sprawność ruchową etc. takie jednostki raczej nie miałyby szans na „wyhodowanie” zaawansowanej patologii. Wcześniej zostałyby wyeliminowane (w sposób czynny lub „tylko” bierny).
. Natomiast w społecznościach akceptujących/nagradzających zachowania empatyczne, o rozbudowanej „sferze opiekuńczej i socjalnej”, jednostka niepełnosprawna motorycznie nie musi być skazana na fizyczną eliminację. Wobec czego jej dolegliwość „ma szansę” na osiągnięcie zaawansowanego stadium.
.
Może ktoś zechce podpowiedzieć szczegóły, ale jeśli dobrze pamiętam, to w takim właśnie duchu interpretowany był jakiś paleolityczny pochówek osobnika cierpiącego na skostnienie stawów (koledzy medycy wybaczcie, jeśli profanuję nazwę jednostki chorobowej ;)
W każdym razie chodziło o to, że pod koniec życia ów człowiek praktycznie nie był w stanie się poruszać. Fakt dożycia do tego stadium choroby ma jednoznacznie wskazywać, że przez dłuższy czas pozostawał on „na garnuszku” pozostałych członków społeczności.