Ten kosztowny mózg
Głupsze istoty mają większe szanse na przeżycie i dochowanie potomstwa – wynika z badań prof. Tadeusza Kaweckiego.
– Już kilka lat temu wykazaliśmy, że larwy lepiej uczących się muszek mają większą śmiertelność, kiedy przyjdzie im się rozwijać w środowisku, w którym brakuje dostatecznej ilości pożywienia. W trudnych warunkach przeżywa aż 80 proc. larw zwykłych muszek, a tylko połowa tych „rozumniejszych”. – Teraz dowiedliśmy, że upośledzone są również dorosłe osobniki: żyją średnio o 15 proc. krócej, a pod koniec życia mają nieco mniejszą płodność.
Dlaczego tak się dzieje?
Wyprodukowanie i utrzymanie mózgu wyjątkowo dużo kosztuje. U człowieka stanowi on ledwie 2 proc. wagi całego ciała, ale w spoczynku (np. w pracy za biurkiem) zużywa średnio aż 20 proc. energii (a u niemowląt prawie 50 proc.). Oczywiście, dla much te proporcje są mniej dramatyczne, ale niewątpliwie mają znaczenie.
Słowem, muszki owocowe jako gatunek mogłyby usprawnić swój układ nerwowy, ale w naturze nie opłaca im się inwestować w inteligencję, gdyż bilans kosztów i zysków tej ewolucyjnej zmiany jest negatywny. To może być odpowiedź na pytanie, dlaczego inne gatunki nie rozwijają się umysłowo, choć mają taki potencjał.
Profesor Kawecki tłumaczy też dlaczego mimo to u ludzi rozwinęły się tak potężne mózgi.
– Jest wiele hipotez. Do mnie najbardziej przemawia ta, według której nie chodziło wcale o to, by sprawniej orientować się w terenie, znajdować pokarm, czy też oceniać, jakie zwierzę stanowi dla nas niebezpieczeństwo. Większa inteligencja zapewniała człowiekowi zdobycie pozycji w grupie, zawierania sojuszy, wyrabiania prestiżu. To samo obserwujemy teraz w społecznościach szympansów, gdzie o statusie decyduje nie siła, ale spryt i lepsza inteligencja społeczna. Możliwości naszego mózgu rosły więc w wyniku swoistego „wyścigu zbrojeń” w obrębie gatunku. Chodziło o to, by być lepszym od innych w grupie, bo wyższa pozycja dawała mężczyznom m.in. dostęp do kobiet, a więc większej liczby potomstwa, a kobietom ułatwiała start życiowy ich dzieci. Słowem, co lubię podkreślać, inteligencja była potrzebna Homo sapiens do prowadzenia polityki.
Więcej w Gazecie Wyborczej.
„inteligencja była potrzebna Homo sapiens do prowadzenia polityki” hmm… wyglada na to, ze natura przystapila do korygowania tej slepej uliczki ewolucyjnej…
„Większa inteligencja zapewniała człowiekowi zdobycie pozycji w grupie, zawierania sojuszy, wyrabiania prestiżu.” – eee tam, slaba ta hipoteza. Gdyby to byl podstawowy czynnik to Homo Sapiens zatrzymal by sie na poziomie wilkow czy hien albo . W ich spolecznosciach, wyrabiabie pozycji, prestiz, sojusze, ilosc dostepnych samic jest rozwiniete na tyle na ile jest to potrzebne do przetrwania. Nie wiem kto jest autorem tej hipotezy ale wyraznie staral sie zprymityzowac ludzkie zdolnosci intelektualne.
Jezeli to by byla prawda to w kazdym gatunku stadnym powinna rozwinac sie inteligencja.
To by tłumaczyło, dlaczego politycy tak dobrze radzą sobie w życiu. Dla mnie to oddzielny gatunek, który nie rywalizuje z normalnymi, a do rywalizacji wewnątrzgatunkowej wystarcza im to co mają. (Ten tekst powinien być bardziej rozwinięty i usystematyzowany, ale politycy nie są tego warci.) Rozwijajmy się nie oglądając się na polityków.
Gdzieś w tv widziałem ostatnio program w którym autorzy również zastanawiali się, dlaczego ewolucja owadów nie poszła w stronę inteligencji. Odpowiedź jest prozaiczna – tchawki, którymi oddychają owady, nie są w stanie dostarczać takich ilości tlenu, by obsługiwać jakąś bardziej skomplikowaną tkankę mózgową. Ślepa odnoga ewolucji.
W takim wypadku odnoszenie wyników badań na owadach do ludzi, to raczej pseudonauka (choć nie twierdzę, że na coś ciekawego nie można przypadkiem wpaść ;-)))))
mk23z, kiedyś było znacznie więcej tlenu w powietrzu, owady miały go aż nadto, ale to było kiedyś…
@zdziwiony – to nie chodzi o ilosc tlenu w powietrzu, tylko o ograniczona zdolnosc tchawek do transportu odpowiedniej ilosci tlenu do rozwinietej tkanki mozgowej.
Kiedyś było więcej tlenu? Chyba nie…
http://www.mount.cad.pl/meteo/atmosfera/historia/historia.htm
chyba tak, miałem na mysli bardziej epoki, gdzy bujnie rozwijały się rośliny i zwierzęta, o tu masz, poniżej wspomniane o tym, by nie być gołolinkowym ;)
http://www.polishdailynews.com/pub.php?id=6925
@zdziwiony: Aaaa… faktycznie :-)
@temp. Eee tam z tymi politykami. Politycy radzą sobie jak aktorzy. Obserwujesz gwiazdy, ale zapominasz o rzeszach przegranych dorabiających jako np. kelnerzy. Z resztą…W demokracji fasadowej (a takie są wszystkie, pytanie tylko o stopień) polityk to w sumie też aktor. Ma sponsorów, musi się liczyć z mediami, a wpływ na politykę kraju ma praktycznie żaden. Robi co mu każa ci co go wystawili do politykowania. Wielu ludziom wystarcza blichtr, przecinanie wstęg, przemówienia i świadomość, że pospulstwo uwaza ich za takich nowoczesnych króli, bo pospólstwo nie rozumie prawdziwych mechanizmów władzy. Nie pochwalam tutaj dyktatury, ale po prostu stwierdzam jak wygląda nowoczesny system. To dzieło intelignetnych ludzi. Na pewno.
Co do hipotezy dotyczacej zadań jakie stały przed ludzkim mózgiem. Jest prawdą, ze inteliegncja pomaga w „spiskowaniu”, ale negowanie przydatności mózgu „na zewnątrz” grupy jest raczej głupie. Sssaki i tak mają duże mózgi. Drapiezniki są często intelignetnejsze od swoich ofiar. Lepszy plan polowania, to kwestia życia lub śmierci. Wysoki nakład energetyczny zwraca się wyjątkowo dobrze, np. gdy uzywamy łuku. Czy do zbudowania łuku wykorzystano zdolności psychospołeczne? Wątpię. Ludzie i ich półludzcy przedkowie byli często nagradzani za dobry plan polowania, dobrze obmyśloną kryjówkę, umiejętność znalezienia wody, pomożenia sobie prostym narzedziem…Bez tego wymarliby, bo spiski wewnątrz grupy są rzeczą WTÓRNĄ wobec zapewnienia grupie bytu. Dopiero jak już się grupa inteligentów ustawi wobec środowiska zewnętrznego, to mogą sobie pozwolić na swoje bizancjum. Z resztą…Idac tropem psychospołecznych zrodeł inteligencji dojdziemy do paradoksu. Co zrobić z aspołecznymi geniuszami? Takimi co nie radza sobie w grupie, ale np. IQ mają w granicach 150? I co ze średniointeligentnymi karierowiczami? Inteligencja w znaczeniu klasycznym i zdolności interpersonalne hartowały się razem, ale ich realizacja dotyczyła różnych zachowań.
Faktycznie, trudno wyjaśnić, dlaczego to człowiek został obdarzony takim nadmiernie rozwiniętym, energetycznie kosztownym i tylko częściowo użytkowanym narządem. (Mózg nie tylko wymaga stałego poziomu glukozy sporego dopływu O2, ale i bardzo stałej temperatury, a psycholodzy twierdzą że użytkujemy jedynie parę % jego komórek). Dość prawdopodobna jest teoria, ze jak pawiowi ogon, czy samcom motyli wielobarwność tak mężczyźnie mózg ułatwia zdobycie kobiet i przekazanie genów, zatem mózg jest to głównie organ płciowy.
Cyprianowi: To dlatego niektórzy z używania wyłącznie (…) są tak dumni, jakby co najmniej tworzyli jednolitą teorię pola.
No może nie jednolitej teorii pola, ale praktyki jednego prześcieradła, lecz coś w tym jest.
Ale pamiętajmy, że pod środkiem mózgu, w siodełku tureckim siedzi sobie przysadka, która w jedną stronę rządzi wszystkimi wydzielaczami hormonów w ciele, a w drugą, przez podwzgórze (fragment pnia mózgu) – rządzi całym mózgiem. A u młodszych jeszcze równowagi może brakować, zwłaszcza u panów.
Hipotezy odnośnie przyczyn rozwoju mózgu hominidó są w większości wynikiem obłędnej „odwróconej” metaforyki wyjaśnień ewolucyjnych, co prowadzi do niezrozumienia istoty problemu. Żadna presja środowiskowa nie da rady samodzielnie dokonać takich zmian anatomicznych bez adekwatnego podłoża genetycznego.
To znacza, że powinniśmy wykryć z naszym DNA wielokrotne mutacje skutkujące powiększaniem się mózgu w ciągu ostatnich 2,5 mln lat. Czy ktoś potrafi wymienić choćby 5 takich przypadków w tym okresie, gdy wielkość mózgu wzrosła z ok. 500 cm3 do ok. 1500 cm3?
Dla porównania: szacuje się, że wielkość mózgu szympansów wzrosła w tym samym czasie o kilkanaście procent. I to jest realna wielkość tego, co potrafią „wyrzeźbić” same presje.
Nówiąc wprost i bez ogródek: jak nie możemy wskazać konkretnych mutacji odpowiedzialnych za genetyczny grunt zmian, to dywagacje o presjach są pustosłowiem, mającym pokryć nasz brak informacji. Równie dobrze można by twierdzić, że żyrafy mają długie szyje, bo je sobie wyciągnęły od sięgania po wysokorosnące liście.
Zwyczajnie provlem kest stawiany na głowie … i pewnie od tego rośnie mózg.